Ze świata nieruchomości - strona 90

Czy warto kupować antyki?

Od najdawniejszych czasów ludzie otaczali się starymi, pięknymi przedmiotami, gromadzili je we własnych domach. Byli dumni ze staroci odziedziczonych po przodkach. Antyki od dawien dawna na całym świecie stanowiły nie tylko ozdobę, wyposażenie mieszkania, ale również były sposobem na ulokowanie kapitału. W Polsce, gdzie dopiero kształtuje się rynek handlu antykami i starociami, wiele osób zaczyna także doceniać ich piękno, wartość materialną i przydatność pod kątem inwestycyjnym.

Termin „antyki” odnosi się powszechnie do przedmiotów sprzed II wojny światowej. W ogólnym znaczeniu, określa się nim potocznie przedmiot sztuki dawnej, mający wartość zabytkową. Obejmuje zarówno tradycyjne dziedziny kolekcjonerstwa jak: meble, srebra, ceramika, biżuteria, zegary,  broń, a nawet starodawne lalki, zabawki, tekstylia, kobierce i dywany. Jak widać, jest to pojęcie bardzo szerokie i trudne do jednoznacznego opisu i klasyfikacji po względem inwestycyjnym. Również jeśli chodzi o ceny poszczególnych dzieł rozpiętość jest bardzo duża. W zależności od przedmiotu, który chcemy kupić, waha się czasem od kilkuset to kilkuset tysięcy złotych.

Rynek antyków w Polsce może nie jest tak rozwinięty, jak np. włoski, francuski czy niemiecki, oferuje jednak dużą grupę przedmiotów, w którą można z powodzeniem inwestować. Zaczynając od zabytkowych mebli z dwudziestolecia międzywojennego, klasycystycznych, rokokowych  czy  biedermeierowskich, przez wysokiej klasy ceramikę: zastawy stołowe, patery, ozdobne talerze po cenne zegary: kominkowe, wiszące, bufetowe. W galeriach, antykwariatach, targach staroci, sklepach Dessy czy komisach handlujących antykami można natrafić na prawdziwe perełki – wysokiej klasy obiekty których wartość z czasem nie tylko się utrzyma, ale i wzrośnie. Wiele obiektów znajduje się w zasięgu przeciętnego portfela inwestycyjnego, i to po stosunkowo niskich cenach.

Rynek antyków to obszar atrakcyjny dla inwestorów. W dalszym ciągu można znaleźć tam obiekty o wysokiej jakości i wciąż relatywnie niskich cenach, w porównaniu w cenami przedmiotów z obszaru sztuki współczesnej i nowoczesnej, gdzie o cenie decyduje w pierwszej kolejności spekulacja. Przyrost wartości jest tutaj znacznie niższy, mimo to, antyki, które pełnią funkcję użytkową ciągle zyskują na wartości i nie ma problemu z ich późniejszą odsprzedażą.
Jak pokazują tendencje rynkowe, zwłaszcza unikalne antyki o znacznej wartości historycznej są obecnie w cenie. Szczególnie te trudne do zdobycia, których na rynku jest stosunkowo niewiele. Przed podjęciem decyzji o zakupie konkretnego przedmiotu dobrze jest zainteresować się i poznać czynniki, które wpływają na cenę obiektów,  szczególnie ich pochodzenie i historię.

Warto przyjrzeć się, czy oferowany nam przedmiot to nie falsyfikat, albo czy jego wartość nie została sztucznie zawyżona. Na rynku nie brakuje podróbek, dlatego w pierwszej kolejności zaleca się zasięgnięcie porady cenionego eksperta. Przed zakupem  sprawdzi on autentyczność obiektu i stan jego zachowania. Taka ekspertyza da nam gwarancję  autentyczności danego przedmiotu. Otrzymamy również informacje, co do sposobu użytkowania, przechowywania oraz przeprowadzania drobnych napraw i konserwacji naszego cennego nabytku.


Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Nagroda Budowa Roku 2008

Nagrodę Budowa Roku 2008 otrzymał 16-piętrowy budynek Karawela, należący do nadmorskiego kompleksu apartamentowo-mieszkaniowego Marina Primore. Kompleks ten położony w sąsiedztwie Jelitkowskiego Parku i morza zrealizowany został przez Grupę Inwestycyjną Hossa SA na gdańskim Przymorzu w bieżącym roku.

Branżowy Konkurs Budowa Roku 2008 jest organizowany corocznie przez Prezydium Zarządu Głównego Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa przy współudziale Ministerstwa Budownictwa oraz Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego - przypomina Gazeta Wyborcza. Jego celem jest wyłonienie obiektów budowlanych, na których osiągnięto wyróżniające się wyniki realizacyjne.

Karawela to 16-piętrowy budynek ze 150 mieszkaniami i penthous’ami - o ciekawie i funkcjonalnie zaprojektowanych powierzchniach - zauważa dziennik. Cechuje ją, jak i cały kompleks wysoki poziom bezpieczeństwa - na parterze znajduje się recepcja, budynek jest chroniony i monitorowany, teren kompleksu jest ogrodzony. Nowoczesne technologie, uroda architektury “w nadmorskim klimacie”, penthousy i apartamenty z widokiem na morze, przeszklone loggie i przestronne tarasy oraz eleganckie części wspólne to niepodważalne atuty tej inwestycji.

Projektantami Karaweli są - szef Pracowni Projektowej Grupy Inwestycyjnej Hossa SA - czytamy dalej.

Realizację Karaweli rozpoczęto w 2006 roku, a zakończono w listopadzie 2008.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Nagroda Budowa Roku 2008

Nagrodę Budowa Roku 2008 otrzymał 16-piętrowy budynek Karawela, należący do nadmorskiego kompleksu apartamentowo-mieszkaniowego Marina Primore. Kompleks ten położony w sąsiedztwie Jelitkowskiego Parku i morza zrealizowany został przez Grupę Inwestycyjną Hossa SA na gdańskim Przymorzu w bieżącym roku.

Branżowy Konkurs Budowa Roku 2008 jest organizowany corocznie przez Prezydium Zarządu Głównego Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa przy współudziale Ministerstwa Budownictwa oraz Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego - przypomina Gazeta Wyborcza. Jego celem jest wyłonienie obiektów budowlanych, na których osiągnięto wyróżniające się wyniki realizacyjne.

Karawela to 16-piętrowy budynek ze 150 mieszkaniami i penthous’ami - o ciekawie i funkcjonalnie zaprojektowanych powierzchniach - zauważa dziennik. Cechuje ją, jak i cały kompleks wysoki poziom bezpieczeństwa - na parterze znajduje się recepcja, budynek jest chroniony i monitorowany, teren kompleksu jest ogrodzony. Nowoczesne technologie, uroda architektury “w nadmorskim klimacie”, penthousy i apartamenty z widokiem na morze, przeszklone loggie i przestronne tarasy oraz eleganckie części wspólne to niepodważalne atuty tej inwestycji.

Projektantami Karaweli są - szef Pracowni Projektowej Grupy Inwestycyjnej Hossa SA - czytamy dalej.

Realizację Karaweli rozpoczęto w 2006 roku, a zakończono w listopadzie 2008.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Więcej gotowych mieszkań. Mniej nowych budów

- W I półroczu liczba mieszkań, na realizację których wydano pozwolenia, spadła o 21,4 proc. w ujęciu rocznym do 90,3 tys. - podał Główny Urząd Statystyczny.
W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2009 roku spadła liczba mieszkań - na których budowę wydano zezwolenia - we wszystkich kategoriach.

Największy spadek odnotowano w budownictwie spółdzielczym - o 37,1 proc. do 2216 mieszkań, a w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem spadek wyniósł 33,3 proc. - do 32 tys. 963 lokali.

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w tym okresie, wyniosła 67 tys. 840 szt., co oznacza spadek o 28,3 proc. W ciągu sześciu miesięcy 2009 roku oddano do użytkowania 76 tys. 018 mieszkań, czyli o 9,7 proc. więcej niż przed rokie.

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-czerwiec 2009 r. oddali 35 tys. 768 mieszkań, tj. o 23,3 proc. więcej niż w 2008 roku. Co stanowiło 47,1 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania.- napisał GUS w komunikacie.

W ciągu sześciu miesięcy deweloperzy rozpoczęli budowę 18 tys. 817 mieszkań, tj. o 49,7 proc. mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie. To 32 tys. 963 lokali. Czyli o 33,3 proc. mniej niż przed rokiem.

money.pl

Więcej gotowych mieszkań. Mniej nowych budów

- W I półroczu liczba mieszkań, na realizację których wydano pozwolenia, spadła o 21,4 proc. w ujęciu rocznym do 90,3 tys. - podał Główny Urząd Statystyczny.
W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2009 roku spadła liczba mieszkań - na których budowę wydano zezwolenia - we wszystkich kategoriach.

Największy spadek odnotowano w budownictwie spółdzielczym - o 37,1 proc. do 2216 mieszkań, a w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem spadek wyniósł 33,3 proc. - do 32 tys. 963 lokali.

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w tym okresie, wyniosła 67 tys. 840 szt., co oznacza spadek o 28,3 proc. W ciągu sześciu miesięcy 2009 roku oddano do użytkowania 76 tys. 018 mieszkań, czyli o 9,7 proc. więcej niż przed rokie.

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-czerwiec 2009 r. oddali 35 tys. 768 mieszkań, tj. o 23,3 proc. więcej niż w 2008 roku. Co stanowiło 47,1 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania.- napisał GUS w komunikacie.

W ciągu sześciu miesięcy deweloperzy rozpoczęli budowę 18 tys. 817 mieszkań, tj. o 49,7 proc. mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie. To 32 tys. 963 lokali. Czyli o 33,3 proc. mniej niż przed rokiem.

money.pl

Nowe inwestycje - Mazowsze i Kujawy na czele

W czołówce województw, które ogłaszały plany inwestycyjne znalazły się województwa mazowieckie i kujawsko-pomorskie.

Telefoniczna Agencja Informacyjna Sp. z o.o. opracowała raport, w którym przeanalizowano i podsumowano inwestycje budowlane ogłoszone w Polsce, w pierwszym półroczu 2009 r.

Od stycznia do czerwca w Polsce poinformowano o 2772 planach inwestycyjnych z szeroko pojmowanej branży budowlanej (do branży budowlanej, zaliczone zostały inwestycje dotyczące: obiektów budowlanych, konstrukcji, drogownictwa, termomodernizacji, robót wodno-kanalizacyjnych, geodezji, geologii, kartografii i zagospodarowania przestrzennego, robót energoelektrycznych, oraz ciepłownictwa i gazu).

Z podsumowania pierwszego półrocza 2009 roku wynika, iż w okresie tym poinformowano o planach inwestycyjnych dotyczących przede wszystkim obiektów budowlanych (52 proc. informacji).

Na kolejnych miejscach znalazły się plany związane z drogownictwem (22 proc. informacji), robotami energoelektrycznymi (10 proc. informacji), robotami wodno-kanalizacyjnymi (7 proc. informacji) oraz ciepłownictwem i gazem (5 proc. informacji).

Gdzie wybudują najwięcej?

Od stycznia do czerwca najwięcej planów inwestycyjnych ogłoszono w województwie mazowieckim (452 informacji - 12,30 proc. inwestycji) oraz kujawsko-pomorskim (309 informacji - 8,41 proc. inwestycji). Natomiast najmniej inwestycji zaplanowano w województwie opolskim (146 informacji - 4 proc. inwestycji).

źródło: money.pl

Nowe inwestycje - Mazowsze i Kujawy na czele

W czołówce województw, które ogłaszały plany inwestycyjne znalazły się województwa mazowieckie i kujawsko-pomorskie.

Telefoniczna Agencja Informacyjna Sp. z o.o. opracowała raport, w którym przeanalizowano i podsumowano inwestycje budowlane ogłoszone w Polsce, w pierwszym półroczu 2009 r.

Od stycznia do czerwca w Polsce poinformowano o 2772 planach inwestycyjnych z szeroko pojmowanej branży budowlanej (do branży budowlanej, zaliczone zostały inwestycje dotyczące: obiektów budowlanych, konstrukcji, drogownictwa, termomodernizacji, robót wodno-kanalizacyjnych, geodezji, geologii, kartografii i zagospodarowania przestrzennego, robót energoelektrycznych, oraz ciepłownictwa i gazu).

Z podsumowania pierwszego półrocza 2009 roku wynika, iż w okresie tym poinformowano o planach inwestycyjnych dotyczących przede wszystkim obiektów budowlanych (52 proc. informacji).

Na kolejnych miejscach znalazły się plany związane z drogownictwem (22 proc. informacji), robotami energoelektrycznymi (10 proc. informacji), robotami wodno-kanalizacyjnymi (7 proc. informacji) oraz ciepłownictwem i gazem (5 proc. informacji).

Gdzie wybudują najwięcej?

Od stycznia do czerwca najwięcej planów inwestycyjnych ogłoszono w województwie mazowieckim (452 informacji - 12,30 proc. inwestycji) oraz kujawsko-pomorskim (309 informacji - 8,41 proc. inwestycji). Natomiast najmniej inwestycji zaplanowano w województwie opolskim (146 informacji - 4 proc. inwestycji).

źródło: money.pl

Buzek zapowiada priorytety europarlamentu

Walka z kryzysem, zmiany klimatyczne i współdziałanie ze Stanami Zjednoczonymi to główne zadania Parlamentu Europejskiego na najbliższe dwa i pół roku. Założenia swojej kadencji przedstawił szef europarlamentu Jerzy Buzek.

Zapowiedział też wzmocnienie izby, by rozwiązać najważniejsze problemy Europejczyków. Wśród nich wymienił kryzys gospodarczy, zmiany klimatu i bezpieczeństwo energetyczne. Jak podkreślił, Parlament chce mieć pewność dostaw gazu i prądu w każdym kraju Unii Europejskiej.

Zdaniem szefa europarlamentu, w polityce zagranicznej Unia powinna wypracować międzynarodowe przywództwo ze Stanami Zjednoczonymi. Według Jerzego Buzka, głównymi polami współpracy powinny być walka z terroryzmem, piractwem morskim, praniem brudnych pieniędzy i zagrożeniami ze strony Iranu i Korei Północnej. 

Jerzy Buzek uważa, że list byłych polityków do Baracka Obamy informuje Amerykanów o niepokojach Europy Środkowo-Wschodniej. Grupa byłych prezydentów, premierów i ministrów z dawnego Bloku Wschodniego zaapelowała w nim do prezydenta Stanów Zjednoczonych o bardziej zdecydowaną politykę wobec Rosji. Zdaniem Jerzego Buzka, wymiarem bezpieczeństwa Europy jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Dziś jest on niewystarczający - powiedział szef europarlamentu.

 

money.pl

Buzek zapowiada priorytety europarlamentu

Walka z kryzysem, zmiany klimatyczne i współdziałanie ze Stanami Zjednoczonymi to główne zadania Parlamentu Europejskiego na najbliższe dwa i pół roku. Założenia swojej kadencji przedstawił szef europarlamentu Jerzy Buzek.

Zapowiedział też wzmocnienie izby, by rozwiązać najważniejsze problemy Europejczyków. Wśród nich wymienił kryzys gospodarczy, zmiany klimatu i bezpieczeństwo energetyczne. Jak podkreślił, Parlament chce mieć pewność dostaw gazu i prądu w każdym kraju Unii Europejskiej.

Zdaniem szefa europarlamentu, w polityce zagranicznej Unia powinna wypracować międzynarodowe przywództwo ze Stanami Zjednoczonymi. Według Jerzego Buzka, głównymi polami współpracy powinny być walka z terroryzmem, piractwem morskim, praniem brudnych pieniędzy i zagrożeniami ze strony Iranu i Korei Północnej. 

Jerzy Buzek uważa, że list byłych polityków do Baracka Obamy informuje Amerykanów o niepokojach Europy Środkowo-Wschodniej. Grupa byłych prezydentów, premierów i ministrów z dawnego Bloku Wschodniego zaapelowała w nim do prezydenta Stanów Zjednoczonych o bardziej zdecydowaną politykę wobec Rosji. Zdaniem Jerzego Buzka, wymiarem bezpieczeństwa Europy jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Dziś jest on niewystarczający - powiedział szef europarlamentu.

 

money.pl

Islandia negocjuje pożyczkę od Polski

Islandia rozpoczęła negocjacje z Polską w sprawie pożyczki, która miałaby być częścią wsparcia finansowego udzielonego Islandii pod egidą Międzynarodowego Funduszu Walutowego - poinformował islandzki dziennik Morgunbladid, powołując się na Jona Sigurdssona odpowiedzialnego za negocjacje.
Pożyczka miałaby wynieść 200 milionów dolarów, a negocjacje w tej sprawie zakończą się prawdopodobnie we wrześniu lub październiku" - napisał Morgunbladid.

Źródło: PAP
onet.pl

Islandia negocjuje pożyczkę od Polski

Islandia rozpoczęła negocjacje z Polską w sprawie pożyczki, która miałaby być częścią wsparcia finansowego udzielonego Islandii pod egidą Międzynarodowego Funduszu Walutowego - poinformował islandzki dziennik Morgunbladid, powołując się na Jona Sigurdssona odpowiedzialnego za negocjacje.
Pożyczka miałaby wynieść 200 milionów dolarów, a negocjacje w tej sprawie zakończą się prawdopodobnie we wrześniu lub październiku" - napisał Morgunbladid.

Źródło: PAP
onet.pl

Port Łódź już w przyszłym roku

Port Łódź jest jedną z największych inwestycji realizowanych obecnie w Łodzi. Jej koszt szacowany jest na 200 mln euro. Budowa rozpoczęła się w listopadzie ubiegłego roku.

Na powierzchni ponad 120 tys. mkw., w odległości ok. 9 km od centrum miasta, na skrzyżowaniu ulic Pabianickiej i Chocianowickiej powstaje kompleks handlowo-usługowy Port Łódź oraz największy w Polsce sklep IKEA. Na terenie centrum będzie działało ponad 200 sklepów i punktów usługowych. W kompleksie znajdą się m.in. IKEA, Leroy Merlin, Alma, H&M, C&A, Reserved, Cropptown, House, Mohito, Home&You, Esotiq, Cubus,  Benetton,  ExiSport, RTV EURO AGD, Douglas.

Autorem projektu jest biuro architektoniczne Evenden z Danii. Poprzez zastosowanie różnorodnej kolorystyki, materiałów oraz elementów wykończenia, przestrzeń zostanie zaaranżowana w konwencji trzech stref. Zaprojektowano patio, które pełnić będzie funkcje sportowo-rekreacyjne. W projekcie centrum przewidziano również ścieżki spacerowe, drewniane tarasy, stoliki i ławeczki. Do dyspozycji klientów oddanych zostanie 4500 bezpłatnych miejsc parkingowych. W celu usprawnienia komunikacji z centrum miasta, na terenie Portu Łódź powstaną również dwa przystanki tramwajowe.

Oprócz inwestycji w budowę Portu Łódź, inwestor – Grupa IKEA przeznaczyła 11 milionów euro na inwestycję w infrastrukturę miasta. Zakres prac obejmuje wykonanie i sfinansowanie projektu budowlano-wykonawczego przebudowy ul. Pabianickiej na odcinku od skrzyżowania z ul. Chocianowicką do granic miasta, przebudowę skrzyżowania ul. Pabianickiej z ul. Chocianowicką i Ciechocińską/Wędkarską, wybudowanie nowej jezdni zachodniej ul. Pabianickiej wraz z infrastrukturą techniczną od ul. Chocianowickiej oraz udział w kosztach przeniesienia torowiska tramwajowego i likwidacji starej, a także budowy nowej pętli tramwajowej.

Otwarcie sklepu IKEA planowane jest na jesień br. Centrum handlowe Port Łódź zostanie oddane do użytku wiosną 2010 r. Za komercjalizację obiektu odpowiada firma Cushman & Wakefield.

Port Łódź:

  • Powierzchnia centrum handlowego: 127 000 mkw., w tym sklep IKEA: 33 000 mkw.
  • Powierzchnia kompleksu handlowo-rekreacyjnego: 10 000 mkw.
  • Całkowita powierzchnia najmu: 100 000 mkw.
  • Ponad 200 sklepów i punktów usługowych o zróżnicowanej ofercie
  • Liczba miejsc parkingowych na świeżym powietrzu i w podziemnym garażu: 4500
  • Dojazd samochodem z centrum miasta: 15 minut
  • Planowane otwarcie: wiosna 2010
  • W centrum obiektu powstanie strefa rekreacyjno-handlowa o powierzchni 10 000 mkw z placem zabaw, sceną i zadrzewionym ogrodem

Port Łódź już w przyszłym roku

Port Łódź jest jedną z największych inwestycji realizowanych obecnie w Łodzi. Jej koszt szacowany jest na 200 mln euro. Budowa rozpoczęła się w listopadzie ubiegłego roku.

Na powierzchni ponad 120 tys. mkw., w odległości ok. 9 km od centrum miasta, na skrzyżowaniu ulic Pabianickiej i Chocianowickiej powstaje kompleks handlowo-usługowy Port Łódź oraz największy w Polsce sklep IKEA. Na terenie centrum będzie działało ponad 200 sklepów i punktów usługowych. W kompleksie znajdą się m.in. IKEA, Leroy Merlin, Alma, H&M, C&A, Reserved, Cropptown, House, Mohito, Home&You, Esotiq, Cubus,  Benetton,  ExiSport, RTV EURO AGD, Douglas.

Autorem projektu jest biuro architektoniczne Evenden z Danii. Poprzez zastosowanie różnorodnej kolorystyki, materiałów oraz elementów wykończenia, przestrzeń zostanie zaaranżowana w konwencji trzech stref. Zaprojektowano patio, które pełnić będzie funkcje sportowo-rekreacyjne. W projekcie centrum przewidziano również ścieżki spacerowe, drewniane tarasy, stoliki i ławeczki. Do dyspozycji klientów oddanych zostanie 4500 bezpłatnych miejsc parkingowych. W celu usprawnienia komunikacji z centrum miasta, na terenie Portu Łódź powstaną również dwa przystanki tramwajowe.

Oprócz inwestycji w budowę Portu Łódź, inwestor – Grupa IKEA przeznaczyła 11 milionów euro na inwestycję w infrastrukturę miasta. Zakres prac obejmuje wykonanie i sfinansowanie projektu budowlano-wykonawczego przebudowy ul. Pabianickiej na odcinku od skrzyżowania z ul. Chocianowicką do granic miasta, przebudowę skrzyżowania ul. Pabianickiej z ul. Chocianowicką i Ciechocińską/Wędkarską, wybudowanie nowej jezdni zachodniej ul. Pabianickiej wraz z infrastrukturą techniczną od ul. Chocianowickiej oraz udział w kosztach przeniesienia torowiska tramwajowego i likwidacji starej, a także budowy nowej pętli tramwajowej.

Otwarcie sklepu IKEA planowane jest na jesień br. Centrum handlowe Port Łódź zostanie oddane do użytku wiosną 2010 r. Za komercjalizację obiektu odpowiada firma Cushman & Wakefield.

Port Łódź:

  • Powierzchnia centrum handlowego: 127 000 mkw., w tym sklep IKEA: 33 000 mkw.
  • Powierzchnia kompleksu handlowo-rekreacyjnego: 10 000 mkw.
  • Całkowita powierzchnia najmu: 100 000 mkw.
  • Ponad 200 sklepów i punktów usługowych o zróżnicowanej ofercie
  • Liczba miejsc parkingowych na świeżym powietrzu i w podziemnym garażu: 4500
  • Dojazd samochodem z centrum miasta: 15 minut
  • Planowane otwarcie: wiosna 2010
  • W centrum obiektu powstanie strefa rekreacyjno-handlowa o powierzchni 10 000 mkw z placem zabaw, sceną i zadrzewionym ogrodem

Nieruchomości: Lepszy sąsiad bliski niż brat daleki

Nie od dziś wiemy jak ważne są dobre relacje z sąsiadem. Na wsi czy na przedmieściach nie ma tak wielkich rotacji mieszkańców w porównaniu z miejskimi warunkami, zatem trudno o anonimowość. Tym bardziej dobry układ z sąsiadem jest na wagę złota. Sąsiad przyjdzie z pomocą, ale też przed sąsiadem nic się nie ukryje, ciekawość i dociekliwość są nieodzowne w dobrym sąsiedztwie. „Miedza święta rzecz” i by nie toczyć sąsiedzkich bojów naprzeciw wychodzi znowelizowane rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, z 12 marca 2009 r., które obowiązuje od lipca br.

Nowelizacja ma za zadanie przede wszystkich dostosować prawo krajowe do norm europejskich nie tylko w zakresie usytuowania budynku ale także w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz wykonania instalacji telekomunikacyjnych.

- Długie, wąskie działki to zmora wielu inwestorów budujących dom. Parcela o wymiarach 13 na 60 m ma 7,8 ara. Wydaje się całkiem spora, ale zbudowanie na niej wygodnego, wolno stojącego domu, z zachowaniem wymaganych przepisami odległości od granicy było dotychczas praktycznie niemożliwe lub możliwe jedynie dla zwolenników eksperymentalnych rozwiązań architektonicznych – mówi architekt Justyna Zemanek firmy ARCHETON Sp. z o.o.

Wg nowych przepisów będzie można zbudować dom w odległości 1,5 m od granicy lub bezpośrednio przy niej, jeśli szerokość działki wynosi mniej niż 16 m i jednocześnie, jeśli na to zezwala decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

Dom można będzie postawić nawet w granicy, jeśli tylko jego część znajdująca się w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy będzie miała długość i wysokość nie większą niż istniejący bądź projektowany budynek sąsiada. Ponadto mniejszą niż dotąd należy zachować odległość (1,5 m) od granicy takich elementów  budynku jak schody, tarasy okapy dachów.

Rozbudowa domu będzie możliwa w odległości mniejszej niż 4 metry dla jego części leżącej w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy, o ile nie będzie przekraczać rozmiarami budynku sąsiada. Nadbudowę takiego budynku będzie możliwa o nie więcej niż jedną kondygnację.

Również garaż będzie można wybudować bezpośrednio przy granicy działki, ale o długości nie większej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m.

- Wiele wąskich działek, których nie brak na terenach miejskich zyska nową szansę wykorzystania pod budownictwo jednorodzinne. I nie tylko – wiele projektów, które dotąd zarezerwowane były wyłącznie dla rozległych parcel, będzie mogło stanąć w gęstszej zabudowie. – dodaje architekt Justyna Zemanek

Archeton

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Lepszy sąsiad bliski niż brat daleki

Nie od dziś wiemy jak ważne są dobre relacje z sąsiadem. Na wsi czy na przedmieściach nie ma tak wielkich rotacji mieszkańców w porównaniu z miejskimi warunkami, zatem trudno o anonimowość. Tym bardziej dobry układ z sąsiadem jest na wagę złota. Sąsiad przyjdzie z pomocą, ale też przed sąsiadem nic się nie ukryje, ciekawość i dociekliwość są nieodzowne w dobrym sąsiedztwie. „Miedza święta rzecz” i by nie toczyć sąsiedzkich bojów naprzeciw wychodzi znowelizowane rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, z 12 marca 2009 r., które obowiązuje od lipca br.

Nowelizacja ma za zadanie przede wszystkich dostosować prawo krajowe do norm europejskich nie tylko w zakresie usytuowania budynku ale także w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz wykonania instalacji telekomunikacyjnych.

- Długie, wąskie działki to zmora wielu inwestorów budujących dom. Parcela o wymiarach 13 na 60 m ma 7,8 ara. Wydaje się całkiem spora, ale zbudowanie na niej wygodnego, wolno stojącego domu, z zachowaniem wymaganych przepisami odległości od granicy było dotychczas praktycznie niemożliwe lub możliwe jedynie dla zwolenników eksperymentalnych rozwiązań architektonicznych – mówi architekt Justyna Zemanek firmy ARCHETON Sp. z o.o.

Wg nowych przepisów będzie można zbudować dom w odległości 1,5 m od granicy lub bezpośrednio przy niej, jeśli szerokość działki wynosi mniej niż 16 m i jednocześnie, jeśli na to zezwala decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

Dom można będzie postawić nawet w granicy, jeśli tylko jego część znajdująca się w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy będzie miała długość i wysokość nie większą niż istniejący bądź projektowany budynek sąsiada. Ponadto mniejszą niż dotąd należy zachować odległość (1,5 m) od granicy takich elementów  budynku jak schody, tarasy okapy dachów.

Rozbudowa domu będzie możliwa w odległości mniejszej niż 4 metry dla jego części leżącej w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy, o ile nie będzie przekraczać rozmiarami budynku sąsiada. Nadbudowę takiego budynku będzie możliwa o nie więcej niż jedną kondygnację.

Również garaż będzie można wybudować bezpośrednio przy granicy działki, ale o długości nie większej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m.

- Wiele wąskich działek, których nie brak na terenach miejskich zyska nową szansę wykorzystania pod budownictwo jednorodzinne. I nie tylko – wiele projektów, które dotąd zarezerwowane były wyłącznie dla rozległych parcel, będzie mogło stanąć w gęstszej zabudowie. – dodaje architekt Justyna Zemanek

Archeton

gk

inwestycje.pl

Złoty Laur Klienta 2009

Złoty Laur Klienta 2009 dla OKNOPLAST-Kraków

Nagroda ta przyznana została OKNOPLAST-Kraków po raz drugi z rzędu. Laureaci konkursu zostali wyłonieni na podstawie badań opinii społecznej, mających na celu określenie poziomu popularności produktów i usług na polskim rynku. Wyniki badań potwierdziły, że marka OKNOPLAST-Kraków jest dobrze rozpoznawalna przez Polaków i doceniana za wysoką jakość produktów i ich funkcjonalność.

- Nagrody przyznawane w oparciu o opinie klientów zawsze są dla firmy szczególnym powodem do dumy. Otrzymanie Złotego Lauru Klienta pokazuje, że nasza firma przez 15 lat działalności wypracowała skuteczną politykę dbałości o potrzeby klienta. Najcenniejsze jest dla nas zaufanie ze strony klientów oraz fakt, że doceniają oni wysoką jakość okien oraz doskonałe parametry techniczne, dzięki którym we własnym domu mogą czuć się komfortowo i bezpiecznie – powiedział Mikołaj Placek, Prezes Zarządu OKNOPLAST-Kraków

Laur Klienta to konkurs organizowany przez Grupę Media Partner, wydawcę m.in. dodatku do Rzeczpospolitej – Rzecz o Biznesie oraz dodatku do Gazety Wyborczej – Przegląd Gospodarczy Extra.

 OKNOPLAST-Kraków to firma działająca na polskim rynku od 1994 roku. W jej ofercie znaleźć można nowoczesne okna i drzwi z PVC i aluminium oraz dodatki okienne produkowane w oparciu o najwyższe standardy jakości i ekologii, potwierdzone prestiżowymi certyfikatami, wyróżnieniami i nagrodami.

Źródło: Partnersi

money.pl

Złoty Laur Klienta 2009

Złoty Laur Klienta 2009 dla OKNOPLAST-Kraków

Nagroda ta przyznana została OKNOPLAST-Kraków po raz drugi z rzędu. Laureaci konkursu zostali wyłonieni na podstawie badań opinii społecznej, mających na celu określenie poziomu popularności produktów i usług na polskim rynku. Wyniki badań potwierdziły, że marka OKNOPLAST-Kraków jest dobrze rozpoznawalna przez Polaków i doceniana za wysoką jakość produktów i ich funkcjonalność.

- Nagrody przyznawane w oparciu o opinie klientów zawsze są dla firmy szczególnym powodem do dumy. Otrzymanie Złotego Lauru Klienta pokazuje, że nasza firma przez 15 lat działalności wypracowała skuteczną politykę dbałości o potrzeby klienta. Najcenniejsze jest dla nas zaufanie ze strony klientów oraz fakt, że doceniają oni wysoką jakość okien oraz doskonałe parametry techniczne, dzięki którym we własnym domu mogą czuć się komfortowo i bezpiecznie – powiedział Mikołaj Placek, Prezes Zarządu OKNOPLAST-Kraków

Laur Klienta to konkurs organizowany przez Grupę Media Partner, wydawcę m.in. dodatku do Rzeczpospolitej – Rzecz o Biznesie oraz dodatku do Gazety Wyborczej – Przegląd Gospodarczy Extra.

 OKNOPLAST-Kraków to firma działająca na polskim rynku od 1994 roku. W jej ofercie znaleźć można nowoczesne okna i drzwi z PVC i aluminium oraz dodatki okienne produkowane w oparciu o najwyższe standardy jakości i ekologii, potwierdzone prestiżowymi certyfikatami, wyróżnieniami i nagrodami.

Źródło: Partnersi

money.pl

Energooszczędne budownictwo

Unia Europejska stawia na energooszczędne budownictwo

Ich wdrożenie ma przynieść m.in. oszczędności rzędu 250 miliardów euro rocznie, a doraźnie pomóc w walce z kryzysem, dzięki uruchomieniu powszechnych programów termomodernizacyjnych i inwestycji w energooszczędne budownictwo.

Przyjęta przez Parlament Europejski nowelizacja Dyrektywy zmierza do tego, by:

oznacza, że mają produkować tyle samo energii, ile jej zużywają.

 - Państwa Członkowskie przyjęły przejściowe cele dotyczące liczby nowych i istniejących budynków, które osiągną zerowe zużycie energii netto pomiędzy 2015 i 2020 rokiem.

- Państwa Członkowskie ustanowiły minimalne wymagania w zakresie efektywności energetycznej istniejących budynków, będących przedmiotem modernizacji, jak też i ich elementów (izolacja dachu, ścian, podłóg) oraz systemu technicznego nieruchomści, który jest wymieniany lub modernizowany.

- Do połowy 2011 r. Państwa Członkowskie wdrożyły instrumenty finansowe służące poprawie efektywności energetycznej w istniejących budynkach, takie jak nisko oprocentowane pożyczki lub ulgi podatkowe. Ponadto Komisja Europejska powinna do 30 czerwca 2010 r. zaproponować Państwom Członkowskim dodatkowe instrumenty finansowe w tym obszarze.

Szacuje się, że efektywne i kompletne wprowadzanie w życie zmian w Dyrektywie EPBD przyniesie europejskiej gospodarce, pozostającej w kryzysie, takie korzyści ekonomiczne, jak oszczędność 250 miliardów euro rocznie dzięki niższemu zużyciu energii oraz spowoduje powstanie około 450 tys. nowych miejsc pracy w sektorze budowlanym. Ponadto zredukowane o 5-6% zużycie energii przez państwa Unii Europejskiej, a emisji CO2 o 4-5% jeszcze przed 2020 r. przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego i ochrony klimatu.

Przyjęcie zmian w Dyrektywie EPBD już w pierwszym czytaniu Eelco van Heel, Prezes Grupy Rockwool uważa za niezwykle istotny krok w kierunku polepszenia efektywności energetycznej w budynkach. Nasza branża w pełni popiera tę decyzję. Mam nadzieję, że również Państwa Członkowskie uczynią to podczas obrad Rady Europejskiej nad nowelizacją – komentuje Eelco van Heel.

Ambitne zmiany Dyrektywy EPBD mogą okazać się jednymi z najważniejszy regulacji prawnych przyjętych w tym obszarze w ostatnich latach. Nadają one wysoki, jednak należny kwestiom oszczędności energii w budynkach, priorytet. Kraje Unii Europejskiej będą musiały ciężko pracować, by spełnić te ambitne, lecz niezbędne, cele Dyrektywy – dodaje Eelco van Heel.

Po raz pierwszy propozycje zmian w Dyrektywie EPBD zostały zaprezentowane przez Komisję Europejską w listopadzie 2008 r. jako część Pakietu Efektywności Energetycznej.

Źródło: Partnersi

money.pl

Energooszczędne budownictwo

Unia Europejska stawia na energooszczędne budownictwo

Ich wdrożenie ma przynieść m.in. oszczędności rzędu 250 miliardów euro rocznie, a doraźnie pomóc w walce z kryzysem, dzięki uruchomieniu powszechnych programów termomodernizacyjnych i inwestycji w energooszczędne budownictwo.

Przyjęta przez Parlament Europejski nowelizacja Dyrektywy zmierza do tego, by:

oznacza, że mają produkować tyle samo energii, ile jej zużywają.

 - Państwa Członkowskie przyjęły przejściowe cele dotyczące liczby nowych i istniejących budynków, które osiągną zerowe zużycie energii netto pomiędzy 2015 i 2020 rokiem.

- Państwa Członkowskie ustanowiły minimalne wymagania w zakresie efektywności energetycznej istniejących budynków, będących przedmiotem modernizacji, jak też i ich elementów (izolacja dachu, ścian, podłóg) oraz systemu technicznego nieruchomści, który jest wymieniany lub modernizowany.

- Do połowy 2011 r. Państwa Członkowskie wdrożyły instrumenty finansowe służące poprawie efektywności energetycznej w istniejących budynkach, takie jak nisko oprocentowane pożyczki lub ulgi podatkowe. Ponadto Komisja Europejska powinna do 30 czerwca 2010 r. zaproponować Państwom Członkowskim dodatkowe instrumenty finansowe w tym obszarze.

Szacuje się, że efektywne i kompletne wprowadzanie w życie zmian w Dyrektywie EPBD przyniesie europejskiej gospodarce, pozostającej w kryzysie, takie korzyści ekonomiczne, jak oszczędność 250 miliardów euro rocznie dzięki niższemu zużyciu energii oraz spowoduje powstanie około 450 tys. nowych miejsc pracy w sektorze budowlanym. Ponadto zredukowane o 5-6% zużycie energii przez państwa Unii Europejskiej, a emisji CO2 o 4-5% jeszcze przed 2020 r. przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego i ochrony klimatu.

Przyjęcie zmian w Dyrektywie EPBD już w pierwszym czytaniu Eelco van Heel, Prezes Grupy Rockwool uważa za niezwykle istotny krok w kierunku polepszenia efektywności energetycznej w budynkach. Nasza branża w pełni popiera tę decyzję. Mam nadzieję, że również Państwa Członkowskie uczynią to podczas obrad Rady Europejskiej nad nowelizacją – komentuje Eelco van Heel.

Ambitne zmiany Dyrektywy EPBD mogą okazać się jednymi z najważniejszy regulacji prawnych przyjętych w tym obszarze w ostatnich latach. Nadają one wysoki, jednak należny kwestiom oszczędności energii w budynkach, priorytet. Kraje Unii Europejskiej będą musiały ciężko pracować, by spełnić te ambitne, lecz niezbędne, cele Dyrektywy – dodaje Eelco van Heel.

Po raz pierwszy propozycje zmian w Dyrektywie EPBD zostały zaprezentowane przez Komisję Europejską w listopadzie 2008 r. jako część Pakietu Efektywności Energetycznej.

Źródło: Partnersi

money.pl

Rynek w kryzysie? Inwestorzy wydali 1,5 mld funtów

Wielkość inwestycji w nieruchomości komercyjne w Londynie wzrosła po raz pierwszy od 2 kwartału 2009 roku - wynika z najnowszego raportu Cushman & Wakefield.

-W drugim kwartale 2009 r. na rynkach w głównych londyńskich dzielnicach West End oraz City&Docklands zainwestowano 1 mld 433 mln funtów brytyjskich, co stanowi wzrost o ponad 110 proc. w porównaniu do wyniku z pierwszego kwartału (679 milionów funtów) - czytamy w raporcie.

Eksperci znanej firmy doradczej oczekują, że rynek inwestycji w nieruchomości w Londynie Centralnym będzie jednym z pierwszych w Europie, który wejdzie na drogę ożywienia.

- Wzrost aktywności w tym sektorze dowodzi, że zagraniczni inwestorzy dostrzegają wartość fundamentalną nieruchomości przy korzystnych stopach zwrotu - podkreślają autorzy opracowania.

Najnowszy miesięczny raport dotyczący wysokości stóp kapitalizacji firmy Cushman & Wakefield's pokazuje także, że koszt pieniądza wywiera presję na stopy kapitalizacji dla najlepszych nieruchomości w londyńskiej dzielnicy City.

Największy wzrost aktywności odnotowano na rynku w dzielnicy West End, gdzie zainwestowano 733 miliony funtów brytyjskich, co stanowi wzrost o 250 proc. w stosunku do wyniku z pierwszego kwartału (207 milionów funtów brytyjskich). Jest to wielkość nadal niższa od łącznej sumy inwestycji z drugiego kwartału 2008 r., wynoszącej 928 milionów funtów brytyjskich. Średnia wartość transakcji jednostkowej to 23,6 miliona funtów, co oznacza wzrost z poziomu 14,7 miliona funtów z pierwszego kwartału.

Dominującą grupę na rynku stanowili zagraniczni nabywcy prywatni, na których przypadło 38 proc. inwestycji. Kolejną grupę z 22 proc. udziałem stanowiły fundusze zagraniczne.

Najbardziej znaczące transakcje to nabycie za 115 milionów funtów budynku biurowego przy 2-4 Triton Square, N1 w Londynie, przez bank Abbey, który dotąd był jego najemcą, oraz nabycie budynku Belvedere House przy 27 Knightsbridge, który po emocjonującej licytacji wśród zagranicznych inwestorów został w końcu sprzedany za 59,5 miliona funtów zagranicznemu nabywcy prywatnemu.

 

źródło: money.pl

Rynek w kryzysie? Inwestorzy wydali 1,5 mld funtów

Wielkość inwestycji w nieruchomości komercyjne w Londynie wzrosła po raz pierwszy od 2 kwartału 2009 roku - wynika z najnowszego raportu Cushman & Wakefield.

-W drugim kwartale 2009 r. na rynkach w głównych londyńskich dzielnicach West End oraz City&Docklands zainwestowano 1 mld 433 mln funtów brytyjskich, co stanowi wzrost o ponad 110 proc. w porównaniu do wyniku z pierwszego kwartału (679 milionów funtów) - czytamy w raporcie.

Eksperci znanej firmy doradczej oczekują, że rynek inwestycji w nieruchomości w Londynie Centralnym będzie jednym z pierwszych w Europie, który wejdzie na drogę ożywienia.

- Wzrost aktywności w tym sektorze dowodzi, że zagraniczni inwestorzy dostrzegają wartość fundamentalną nieruchomości przy korzystnych stopach zwrotu - podkreślają autorzy opracowania.

Najnowszy miesięczny raport dotyczący wysokości stóp kapitalizacji firmy Cushman & Wakefield's pokazuje także, że koszt pieniądza wywiera presję na stopy kapitalizacji dla najlepszych nieruchomości w londyńskiej dzielnicy City.

Największy wzrost aktywności odnotowano na rynku w dzielnicy West End, gdzie zainwestowano 733 miliony funtów brytyjskich, co stanowi wzrost o 250 proc. w stosunku do wyniku z pierwszego kwartału (207 milionów funtów brytyjskich). Jest to wielkość nadal niższa od łącznej sumy inwestycji z drugiego kwartału 2008 r., wynoszącej 928 milionów funtów brytyjskich. Średnia wartość transakcji jednostkowej to 23,6 miliona funtów, co oznacza wzrost z poziomu 14,7 miliona funtów z pierwszego kwartału.

Dominującą grupę na rynku stanowili zagraniczni nabywcy prywatni, na których przypadło 38 proc. inwestycji. Kolejną grupę z 22 proc. udziałem stanowiły fundusze zagraniczne.

Najbardziej znaczące transakcje to nabycie za 115 milionów funtów budynku biurowego przy 2-4 Triton Square, N1 w Londynie, przez bank Abbey, który dotąd był jego najemcą, oraz nabycie budynku Belvedere House przy 27 Knightsbridge, który po emocjonującej licytacji wśród zagranicznych inwestorów został w końcu sprzedany za 59,5 miliona funtów zagranicznemu nabywcy prywatnemu.

 

źródło: money.pl

W I połowie roku banki udzieliły kredytów mieszkaniowych za 16,8 mld zł

W pierwszej połowie tego roku banki udzieliły 83.280 kredytów mieszkaniowych o wartości 16,8 mld zł - poinformował w środę na konferencji Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

- W pierwszej połowie tego roku banki udzieliły 83.280 kredytów mieszkaniowych o wartości 16,8 mld zł - poinformował w środę na konferencji Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Ocenił, że prognoza ZBP zakładająca, że w tym roku udzielone zostaną kredyty mieszkaniowe za 40 mld zł może zostać zrealizowana.

- Nasza prognoza na ten rok, zakładająca kredyty mieszkaniowe o wartości 40 mld zł, została na koniec półrocza zrealizowana w 42 proc. i jest szansa, że zostanie w całości zrealizowana. Jeśli nic się nie wydarzy, powinna być nawet przekroczona - powiedział prezes ZBP.

W samym drugim kwartale udzielono około 45 tys. kredytów mieszkaniowych. ZBP szacuje, że ich wartość wyniosła 9,1 mld zł.

 

Źródło: interia.pl

W I połowie roku banki udzieliły kredytów mieszkaniowych za 16,8 mld zł

W pierwszej połowie tego roku banki udzieliły 83.280 kredytów mieszkaniowych o wartości 16,8 mld zł - poinformował w środę na konferencji Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

- W pierwszej połowie tego roku banki udzieliły 83.280 kredytów mieszkaniowych o wartości 16,8 mld zł - poinformował w środę na konferencji Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Ocenił, że prognoza ZBP zakładająca, że w tym roku udzielone zostaną kredyty mieszkaniowe za 40 mld zł może zostać zrealizowana.

- Nasza prognoza na ten rok, zakładająca kredyty mieszkaniowe o wartości 40 mld zł, została na koniec półrocza zrealizowana w 42 proc. i jest szansa, że zostanie w całości zrealizowana. Jeśli nic się nie wydarzy, powinna być nawet przekroczona - powiedział prezes ZBP.

W samym drugim kwartale udzielono około 45 tys. kredytów mieszkaniowych. ZBP szacuje, że ich wartość wyniosła 9,1 mld zł.

 

Źródło: interia.pl

Ostry protest działkowców

2600 członków Polskiego Związku Działkowców zebrało się wczoraj w Warszawie na I Kongresie swej organizacji. Chcą bronić swego związku przed likwidacją, co przewiduje projekt ustawy autorstwa PiS o ogrodach działkowych. PiS odpiera zarzuty i powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował obowiązkową przynależność działkowców do PZD.

Prezes PZD Eugeniusz Kondracki przekonywał na konferencji prasowej, że projekt PiS z 23 marca tego roku, który zakłada uwłaszczenie użytkowników działek oraz likwidację PZD, doprowadzi do likwidacji ogródków działkowych. Dlatego - zdaniem działkowców - Sejm powinien projekt ustawy odrzucić.

Projekt PiS przewiduje m.in., że zakładaniem ogrodów działkowych zajmą się gminy, proponuje możliwość wykupienia działek przez użytkowników za 1 proc. ich wartości.

Autor projektu, poseł Andrzej Dera (PiS) twierdzi, że proponowane przepisy mają doprowadzić do zgodności ustawy o ogrodach działkowych z Konstytucją.

Pierwsze czytanie projektu odbyło się na początku lipca. Kluby poselskie, z wyjątkiem PiS, opowiedziały się za jego odrzuceniem. Głosowanie w tej sprawie ma się odbyć jeszcze podczas tego posiedzenia Sejmu.

W opinii prezesa PZD Eugeniusza Kondrackiego, projekt jest próbą zlikwidowania ogrodów działkowych. "Bo jak inaczej określić zagrożenie dla istnienia rodzinnych ogrodów działkowych, likwidację Polskiego Związku Działkowców i nacjonalizację jego majątku, wreszcie wywłaszczenie działkowców z ich prywatnego majątku i ustawowe otwarcie drogi na wyrzucanie ich z działek" - mówił Kondracki podczas obrad kongresu.

Według niego, projekt obiecuje uwłaszczenie działkowców, ale "faktycznie jest projektem wywłaszczającym działkowców". W większości przypadków sprzedaż działek jest niemożliwa z uwagi na stan prawny gruntów, ponadto ogrody działkowe nie są uwzględniane w planach zagospodarowania przestrzennego - uważa Kondracki.

Prezes przekonywał na konferencji prasowej, że obecna ustawa gwarantuje m.in. prawo do działek, skutecznie zabezpiecza przez likwidacją ogrodów oraz zapewnia ochronę przed roszczeniami do gruntów zajętych przez działkowców. Podkreślił, że ponad 619 tys. działkowców złożyło podpisy o zachowanie ustawy w obecnym kształcie.

Andrzej Dera powiedział PAP we wtorek, że zgłoszony przez PiS projekt ma na celu zmianę przepisów, by były one zgodne z konstytucją. "Według Trybunału Konstytucyjnego, obecny system monopolistyczny i nakazowy" - tłumaczył. Wyjaśnił, że TK zakwestionował m.in. przepisy nakazujące posiadaczom działek członkowstwo w PZD oraz wskazał, że nikt nie sprawuje nadzoru nad działalnością związku.

"Napisałem projekt, który doprowadza do zgodności z zasadami określonymi w Konstytucji i części ludzi się to nie podoba (...). Nie wszyscy są przeciwko, przeciwni są tylko działacze Polskiego Związku Działkowców" - wyjaśnił poseł PiS.

Kondracki odpierał na konferencji prasowej zarzuty o to, że PZD jest monopolistą, dodając, że związek jest przeciwny temu, aby "+gotowe+ ogrody działkowe, bez pytania o to działkowców, przekazywać komuś innemu".

W kongresie wzięło udział ok. 2600 osób reprezentujących prawie 5 tys. ogrodów działkowych z całej Polski. Uczestniczyli w nim także przedstawiciele rządu i posłowie - obecny był m.in. wicepremier Waldemar Pawlak oraz wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Ostry protest działkowców

2600 członków Polskiego Związku Działkowców zebrało się wczoraj w Warszawie na I Kongresie swej organizacji. Chcą bronić swego związku przed likwidacją, co przewiduje projekt ustawy autorstwa PiS o ogrodach działkowych. PiS odpiera zarzuty i powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował obowiązkową przynależność działkowców do PZD.

Prezes PZD Eugeniusz Kondracki przekonywał na konferencji prasowej, że projekt PiS z 23 marca tego roku, który zakłada uwłaszczenie użytkowników działek oraz likwidację PZD, doprowadzi do likwidacji ogródków działkowych. Dlatego - zdaniem działkowców - Sejm powinien projekt ustawy odrzucić.

Projekt PiS przewiduje m.in., że zakładaniem ogrodów działkowych zajmą się gminy, proponuje możliwość wykupienia działek przez użytkowników za 1 proc. ich wartości.

Autor projektu, poseł Andrzej Dera (PiS) twierdzi, że proponowane przepisy mają doprowadzić do zgodności ustawy o ogrodach działkowych z Konstytucją.

Pierwsze czytanie projektu odbyło się na początku lipca. Kluby poselskie, z wyjątkiem PiS, opowiedziały się za jego odrzuceniem. Głosowanie w tej sprawie ma się odbyć jeszcze podczas tego posiedzenia Sejmu.

W opinii prezesa PZD Eugeniusza Kondrackiego, projekt jest próbą zlikwidowania ogrodów działkowych. "Bo jak inaczej określić zagrożenie dla istnienia rodzinnych ogrodów działkowych, likwidację Polskiego Związku Działkowców i nacjonalizację jego majątku, wreszcie wywłaszczenie działkowców z ich prywatnego majątku i ustawowe otwarcie drogi na wyrzucanie ich z działek" - mówił Kondracki podczas obrad kongresu.

Według niego, projekt obiecuje uwłaszczenie działkowców, ale "faktycznie jest projektem wywłaszczającym działkowców". W większości przypadków sprzedaż działek jest niemożliwa z uwagi na stan prawny gruntów, ponadto ogrody działkowe nie są uwzględniane w planach zagospodarowania przestrzennego - uważa Kondracki.

Prezes przekonywał na konferencji prasowej, że obecna ustawa gwarantuje m.in. prawo do działek, skutecznie zabezpiecza przez likwidacją ogrodów oraz zapewnia ochronę przed roszczeniami do gruntów zajętych przez działkowców. Podkreślił, że ponad 619 tys. działkowców złożyło podpisy o zachowanie ustawy w obecnym kształcie.

Andrzej Dera powiedział PAP we wtorek, że zgłoszony przez PiS projekt ma na celu zmianę przepisów, by były one zgodne z konstytucją. "Według Trybunału Konstytucyjnego, obecny system monopolistyczny i nakazowy" - tłumaczył. Wyjaśnił, że TK zakwestionował m.in. przepisy nakazujące posiadaczom działek członkowstwo w PZD oraz wskazał, że nikt nie sprawuje nadzoru nad działalnością związku.

"Napisałem projekt, który doprowadza do zgodności z zasadami określonymi w Konstytucji i części ludzi się to nie podoba (...). Nie wszyscy są przeciwko, przeciwni są tylko działacze Polskiego Związku Działkowców" - wyjaśnił poseł PiS.

Kondracki odpierał na konferencji prasowej zarzuty o to, że PZD jest monopolistą, dodając, że związek jest przeciwny temu, aby "+gotowe+ ogrody działkowe, bez pytania o to działkowców, przekazywać komuś innemu".

W kongresie wzięło udział ok. 2600 osób reprezentujących prawie 5 tys. ogrodów działkowych z całej Polski. Uczestniczyli w nim także przedstawiciele rządu i posłowie - obecny był m.in. wicepremier Waldemar Pawlak oraz wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Wykup lokali tylko według cen rynkowych

Wczoraj Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepisy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, które m.in. nakazywały spółdzielniom sprzedaż mieszkań zakładowych ich najemcom za cenę równą wysokości wkładu budowlanego.

Zdaniem sędziów Trybunału spółdzielnie mieszkaniowe mogą sprzedawać mieszkania zakładowe po cenach rynkowych.

- Państwo nie powinno zbyt daleko ingerować w wewnętrzne uregulowania spółdzielni, jako niezależnego ciała korporacyjnego - mówił sprawozdawca, prezes TK Bohdan Zdziennicki.

Argumenty przedstawione przez Trybunał podzielają eksperci prawa spółdzielczego. Zdaniem Adama Sójki z kancelarii Sójka Maciak z Poznania aktualni najemcy lokali zakładowych, którzy mogą wystąpić do spółdzielni z żądaniem przeniesienia prawa własności, częstokroć nie są członkami spółdzielni, a przede wszystkim nie ponieśli oni kosztów budowy lokalu. Nie powinni mieć więc oni prawa do zakupu mieszkania wyłącznie po zapłaceniu ceny równej wysokości wkładu budowlanego.

Podobnego zdania jest Joanna Borczyk, szefowa Departamentu Nieruchomości kancelarii Chałas i Wspólnicy, która uważa, że niedopuszczalne jest zmuszanie spółdzielni do wyzbycia się swej własności w drodze nieekwiwalentnego uwłaszczenia.

- Zachodzi tu podobna sytuacja arbitralnego wkroczenia w istotę prawa własności. Godzi to w zasadę równej ochrony prawnej własności - twierdzi Joanna Borczyk.

Katarzyna Żaczkiewicz

interia.pl

Wykup lokali tylko według cen rynkowych

Wczoraj Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepisy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, które m.in. nakazywały spółdzielniom sprzedaż mieszkań zakładowych ich najemcom za cenę równą wysokości wkładu budowlanego.

Zdaniem sędziów Trybunału spółdzielnie mieszkaniowe mogą sprzedawać mieszkania zakładowe po cenach rynkowych.

- Państwo nie powinno zbyt daleko ingerować w wewnętrzne uregulowania spółdzielni, jako niezależnego ciała korporacyjnego - mówił sprawozdawca, prezes TK Bohdan Zdziennicki.

Argumenty przedstawione przez Trybunał podzielają eksperci prawa spółdzielczego. Zdaniem Adama Sójki z kancelarii Sójka Maciak z Poznania aktualni najemcy lokali zakładowych, którzy mogą wystąpić do spółdzielni z żądaniem przeniesienia prawa własności, częstokroć nie są członkami spółdzielni, a przede wszystkim nie ponieśli oni kosztów budowy lokalu. Nie powinni mieć więc oni prawa do zakupu mieszkania wyłącznie po zapłaceniu ceny równej wysokości wkładu budowlanego.

Podobnego zdania jest Joanna Borczyk, szefowa Departamentu Nieruchomości kancelarii Chałas i Wspólnicy, która uważa, że niedopuszczalne jest zmuszanie spółdzielni do wyzbycia się swej własności w drodze nieekwiwalentnego uwłaszczenia.

- Zachodzi tu podobna sytuacja arbitralnego wkroczenia w istotę prawa własności. Godzi to w zasadę równej ochrony prawnej własności - twierdzi Joanna Borczyk.

Katarzyna Żaczkiewicz

interia.pl

Firmy uciekają z Polski

Zagraniczni inwestorzy zamykają fabryki i zwalniają - alarmuje "Rzeczpospolita".

O przenosinach do Rumunii poinformowała firma Takata-Petri, producent części dla przemysłu motoryzacyjnego. Do sierpnia zakład z Wałbrzycha pozbędzie się ponad pół tysiąca osób. W październiku swoją fabrykę ma zamknąć także SEWS Polska należąca do japońskiego koncernu Sumitomo. Firma produkując na Dolnym Śląsku kable elektryczne dla Toyoty również trafi do Rumunii.

Jak dowiedziała się "Rz", decyzje o likwidacji w Polsce swoich fabryk rozważa czterech kolejnych inwestorów, głównie z branży motoryzacyjnej. Z kolei kilka innych firm, które dopiero miały u nas budować fabryki, zaczyna się wycofywać. Wkrótce taką decyzję ma ogłosić firma koreańska z branży maszynowej - twierdzą informatorzy "Rz".

Wśród przyczyn tego exodusu gazeta wymienia wzrost płac, silnego złotego oraz perspektywę ewentualnego podniesienia podatków.

 

źródło:onet.pl

Firmy uciekają z Polski

Zagraniczni inwestorzy zamykają fabryki i zwalniają - alarmuje "Rzeczpospolita".

O przenosinach do Rumunii poinformowała firma Takata-Petri, producent części dla przemysłu motoryzacyjnego. Do sierpnia zakład z Wałbrzycha pozbędzie się ponad pół tysiąca osób. W październiku swoją fabrykę ma zamknąć także SEWS Polska należąca do japońskiego koncernu Sumitomo. Firma produkując na Dolnym Śląsku kable elektryczne dla Toyoty również trafi do Rumunii.

Jak dowiedziała się "Rz", decyzje o likwidacji w Polsce swoich fabryk rozważa czterech kolejnych inwestorów, głównie z branży motoryzacyjnej. Z kolei kilka innych firm, które dopiero miały u nas budować fabryki, zaczyna się wycofywać. Wkrótce taką decyzję ma ogłosić firma koreańska z branży maszynowej - twierdzą informatorzy "Rz".

Wśród przyczyn tego exodusu gazeta wymienia wzrost płac, silnego złotego oraz perspektywę ewentualnego podniesienia podatków.

 

źródło:onet.pl

Chiny: wzrost PKB wyniósł 7,9 proc.

Wzrost produktu krajowego brutto Chin wyniósł w drugim kwartale obecnego roku 7,9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku - wynika z danych zaprezentowanych w czwartek w Pekinie. W pierwszym kwartale wskaźnik ten wyniósł 6,1 procent, a władze oczekują, iż w skali całego 2009 roku wzrost PKB Chin wyniesie 8 procent.

Poprawa sytuacji - oceniło chińskie Narodowe Biuro Statystyczne - wynika głównie ze wzrostu popytu na wewnętrznym rynku oraz zwiększenia produkcji przemysłowej, co ma świadczyć o skuteczności antykryzysowego pakietu stymulacyjnego, wprowadzanego od zeszłego roku a mającego wartość 586 mld USD.

Według analityków, na jakich powołuje się agencja Associated Press, Chiny prawdopodobnie staną się pierwszym głównym krajem świata, jaki przezwycięży obecny kryzys gospodarczy, uważany za najpoważniejszy od wielkiego kryzysu z lat 30. XX wieku.

Źródło: PAP

onet.pl

Chiny: wzrost PKB wyniósł 7,9 proc.

Wzrost produktu krajowego brutto Chin wyniósł w drugim kwartale obecnego roku 7,9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku - wynika z danych zaprezentowanych w czwartek w Pekinie. W pierwszym kwartale wskaźnik ten wyniósł 6,1 procent, a władze oczekują, iż w skali całego 2009 roku wzrost PKB Chin wyniesie 8 procent.

Poprawa sytuacji - oceniło chińskie Narodowe Biuro Statystyczne - wynika głównie ze wzrostu popytu na wewnętrznym rynku oraz zwiększenia produkcji przemysłowej, co ma świadczyć o skuteczności antykryzysowego pakietu stymulacyjnego, wprowadzanego od zeszłego roku a mającego wartość 586 mld USD.

Według analityków, na jakich powołuje się agencja Associated Press, Chiny prawdopodobnie staną się pierwszym głównym krajem świata, jaki przezwycięży obecny kryzys gospodarczy, uważany za najpoważniejszy od wielkiego kryzysu z lat 30. XX wieku.

Źródło: PAP

onet.pl

W okolicach dużych miast tanieją działki budowlane

W podwarszawskich Łomiankach w ostatnim roku ceny działek budowlanych spadły średnio o 35 proc. W okolicach dużych miast – poza stolicą – średnie ceny gruntów budowlanych spadły do 100–200 zł za mkw. Eksperci nie wykluczają dalszego spadku cen działek budowlanych.

Największe przeceny działek budowlanych dotyczą miejscowości podwarszawskich. W Legionowie średnia cena metra kwadratowego działek wystawionych do sprzedaży spadła o 35 proc. Niewiele mniejsze spadki cen gruntów są w Łomiankach, Starych Babicach i Józefowie. Ceny zaczynają się już od 100 złotych za mkw., choć oczywiście działki położone w rejonach bardziej atrakcyjnych są droższe.

– W województwie mazowieckim, pomiędzy styczniem a czerwcem tego roku, liczba działek budowlanych wystawionych do sprzedaży wzrosła aż o 65 proc. – mówi Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.

W samej Warszawie podaż działek budowlanych jest natomiast bardzo ograniczona. Dlatego mimo mniejszego popytu ceny gruntów budowlanych nie spadają.

– W dużych miastach bardzo często w praktyce nie ma działek budowlanych do kupienia. W Warszawie są takie w zasadzie tylko na Białołęce – mówi Tomasz Labiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

W miejscowościach podwarszawskich podaż działek jest zdecydowanie większa, co przy małym popycie powoduje spadki ich cen. Podobnie jest w okolicach innych dużych miast. Pod Wrocławiem, nadal najdroższe grunty są w Kobierzycach, ale w ostatnim roku staniały one średnio o 28 proc. W okolicach Poznania największa przecena działek budowlanych o ok. 20 proc., miała miejsce w Murowanej Goślinie i Obornikach. Pod Krakowem ceny działek są stosunkowo stabilne. Jedynie w Michałowicach grunty są tańsze o 13 proc.

Kwestia odrolnienia

Nie można powiedzieć, że w ostatnim roku spadły ceny wszystkich działek budowlanych znajdujących się w sąsiedztwie dużych aglomeracji. W podwarszawskim Milanówku wzrost cen gruntu w ostatnim roku wyniósł 2 proc., a pod Krakowem: w Skawinie i Niepołomicach o 4–6 proc. Nawet w miejscowościach, w których generalnie notowane są spadki cen, są grunty, których właściciele nie godzą się na jakiekolwiek obniżki. Takie grunty leżakują i czekają na nabywców już od dwóch lat. Poziom cen działek budowlanych w dużej części zależy też od polityki prowadzonej przez władze samorządowe.

– Jeśli gmina odrolniła dużo gruntów lub jest w trakcie ich odralniania, to ceny działek w takich miejscowościach szybciej spadają. Jeśli gmina nie odrealnia, to ceny są bardziej stabilne i spadki są niewielkie – twierdzi prof. Witold Werner z Instytutu Rozwoju Miast.

Podstawowym czynnikiem powodującym spadek cen gruntów budowlanych są oczywiście kłopoty z uzyskaniem kredytu.

– Jeśli banki nadal będą przykręcały kurek z kredytami na nieruchomości, to jest pewne, że ceny gruntów będą jeszcze spadać. Dzisiaj, aby kupić działkę budowlaną, w praktyce trzeba mieć gotówkę – twierdzi Tomasz Lebiedź.

Mniej transakcji

Transakcji kupna działek budowlanych jest obecnie zdecydowanie mniej niż przed rokiem. Według niektórych ekspertów liczba transakcji kupna ziemi budowlanej spadła o 70 proc. Pomimo tego właściciele wielu działek nie decydują się obniżyć ich cen.

– Mają świadomość, że za jakiś czas ceny wrócą do poziomu sprzed kryzysu. Jeśli ktoś nie musi, to nie sprzedaje gruntów budowlanych – mówi Marta Kosińska.

Jednak im dłużej trwa kryzys, tym tych przymuszonych do sprzedaży jest więcej.

– Rolnicy mają najczęściej do sprzedaży po kilka, kilkanaście działek, więc łatwiej godzą się na niższą cenę przy ich sprzedaży niż ktoś, kto ma tylko jedną działkę w centrum dużego miasta – dodaje ekspert Szybko.pl.

Często jednak kończy się na sprzedaży przez rolnika tylko jednej działki. Następna będzie sprzedawana dopiero za dwa lata, gdy skończą się pieniądze z pierwszej transakcji.

– Większość ma świadomość, że działka to bardzo dobra lokata kapitału. Działka budowlana jeść nie woła, a za kilka lat może być droższa – mówi Tomasz Labiedź.

Eksperci twierdzą jednak, że w najbliższym czasie nie należy się spodziewać się wzrostu cen działek budowlanych.

– Moim zdaniem ceny nieruchomości gruntowych przez kolejne dwa lata nie wzrosną, a raczej można się spodziewać ich spadków. Jeśli będą jakieś wzrosty, to dlatego, że np. budowa mostu spowodowała, że dany obszar stał się bardzo atrakcyjny – mówi Jerzy Sobański z Agencji Akces.

– Spadek cen gruntów poza miastem jest jeszcze możliwy. Potrwa on jeden, dwa lata, a dopiero później ceny pójdą w górę – prognozuje Witold Werner.

Największy popyt niezmiennie jest na działki o powierzchni od 1000 do 1500 mkw. Generalnie tańsze są działki wąskie i o większej powierzchni. Nasze prawo podatkowe zachęca wręcz do traktowania gruntów rolnych jako bardzo dobrej lokaty kapitału. Podatki od nieruchomości są u nas stosunkowo niskie, a plany wprowadzenia podatku katastralnego są odkładane na bliżej nieokreśloną przyszłość.

OPINIA

Marcin Jańczuk
agencja Metrohouse

Rzeczywiście ceny działek budowlanych w okolicach dużych miastach spadają, podczas gdy ceny w samych miastach są stabilne. W granicach miast jest ograniczona podaż działek, które nadają się pod inwestycje. Jeśli takie się pojawiają, to mimo kryzysu są stosunkowo drogie.

W miejscowościach satelickich spadki cen gruntów są często dość istotne. Tego można było się spodziewać. W podwarszawskich lokalizacjach jeszcze do niedawna ceny działek były na tyle wysokie, że bardziej opłacało się kupić gotowy dom niż działkę z zamiarem budowy domu według własnego projektu. Największym zainteresowaniem nie cieszą się wcale działki najtańsze, ale grunty z pełnym dostępem do mediów. Zainteresowanie działką wzrasta, jeśli grunt jest częściowo zalesiony. Dopóki nie zmieni się podejście banków do kredytowania nieruchomości, ceny działek nadal będą utrzymywać się na podobnym poziomie, możliwe są dalsze drobne korekty. Jednakże nie można wykluczyć lokalnych wzrostów cen wynikających z ograniczonej podaży na danym terenie.


Roman Grzyb

 

W okolicach dużych miast tanieją działki budowlane

W podwarszawskich Łomiankach w ostatnim roku ceny działek budowlanych spadły średnio o 35 proc. W okolicach dużych miast – poza stolicą – średnie ceny gruntów budowlanych spadły do 100–200 zł za mkw. Eksperci nie wykluczają dalszego spadku cen działek budowlanych.

Największe przeceny działek budowlanych dotyczą miejscowości podwarszawskich. W Legionowie średnia cena metra kwadratowego działek wystawionych do sprzedaży spadła o 35 proc. Niewiele mniejsze spadki cen gruntów są w Łomiankach, Starych Babicach i Józefowie. Ceny zaczynają się już od 100 złotych za mkw., choć oczywiście działki położone w rejonach bardziej atrakcyjnych są droższe.

– W województwie mazowieckim, pomiędzy styczniem a czerwcem tego roku, liczba działek budowlanych wystawionych do sprzedaży wzrosła aż o 65 proc. – mówi Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.

W samej Warszawie podaż działek budowlanych jest natomiast bardzo ograniczona. Dlatego mimo mniejszego popytu ceny gruntów budowlanych nie spadają.

– W dużych miastach bardzo często w praktyce nie ma działek budowlanych do kupienia. W Warszawie są takie w zasadzie tylko na Białołęce – mówi Tomasz Labiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

W miejscowościach podwarszawskich podaż działek jest zdecydowanie większa, co przy małym popycie powoduje spadki ich cen. Podobnie jest w okolicach innych dużych miast. Pod Wrocławiem, nadal najdroższe grunty są w Kobierzycach, ale w ostatnim roku staniały one średnio o 28 proc. W okolicach Poznania największa przecena działek budowlanych o ok. 20 proc., miała miejsce w Murowanej Goślinie i Obornikach. Pod Krakowem ceny działek są stosunkowo stabilne. Jedynie w Michałowicach grunty są tańsze o 13 proc.

Kwestia odrolnienia

Nie można powiedzieć, że w ostatnim roku spadły ceny wszystkich działek budowlanych znajdujących się w sąsiedztwie dużych aglomeracji. W podwarszawskim Milanówku wzrost cen gruntu w ostatnim roku wyniósł 2 proc., a pod Krakowem: w Skawinie i Niepołomicach o 4–6 proc. Nawet w miejscowościach, w których generalnie notowane są spadki cen, są grunty, których właściciele nie godzą się na jakiekolwiek obniżki. Takie grunty leżakują i czekają na nabywców już od dwóch lat. Poziom cen działek budowlanych w dużej części zależy też od polityki prowadzonej przez władze samorządowe.

– Jeśli gmina odrolniła dużo gruntów lub jest w trakcie ich odralniania, to ceny działek w takich miejscowościach szybciej spadają. Jeśli gmina nie odrealnia, to ceny są bardziej stabilne i spadki są niewielkie – twierdzi prof. Witold Werner z Instytutu Rozwoju Miast.

Podstawowym czynnikiem powodującym spadek cen gruntów budowlanych są oczywiście kłopoty z uzyskaniem kredytu.

– Jeśli banki nadal będą przykręcały kurek z kredytami na nieruchomości, to jest pewne, że ceny gruntów będą jeszcze spadać. Dzisiaj, aby kupić działkę budowlaną, w praktyce trzeba mieć gotówkę – twierdzi Tomasz Lebiedź.

Mniej transakcji

Transakcji kupna działek budowlanych jest obecnie zdecydowanie mniej niż przed rokiem. Według niektórych ekspertów liczba transakcji kupna ziemi budowlanej spadła o 70 proc. Pomimo tego właściciele wielu działek nie decydują się obniżyć ich cen.

– Mają świadomość, że za jakiś czas ceny wrócą do poziomu sprzed kryzysu. Jeśli ktoś nie musi, to nie sprzedaje gruntów budowlanych – mówi Marta Kosińska.

Jednak im dłużej trwa kryzys, tym tych przymuszonych do sprzedaży jest więcej.

– Rolnicy mają najczęściej do sprzedaży po kilka, kilkanaście działek, więc łatwiej godzą się na niższą cenę przy ich sprzedaży niż ktoś, kto ma tylko jedną działkę w centrum dużego miasta – dodaje ekspert Szybko.pl.

Często jednak kończy się na sprzedaży przez rolnika tylko jednej działki. Następna będzie sprzedawana dopiero za dwa lata, gdy skończą się pieniądze z pierwszej transakcji.

– Większość ma świadomość, że działka to bardzo dobra lokata kapitału. Działka budowlana jeść nie woła, a za kilka lat może być droższa – mówi Tomasz Labiedź.

Eksperci twierdzą jednak, że w najbliższym czasie nie należy się spodziewać się wzrostu cen działek budowlanych.

– Moim zdaniem ceny nieruchomości gruntowych przez kolejne dwa lata nie wzrosną, a raczej można się spodziewać ich spadków. Jeśli będą jakieś wzrosty, to dlatego, że np. budowa mostu spowodowała, że dany obszar stał się bardzo atrakcyjny – mówi Jerzy Sobański z Agencji Akces.

– Spadek cen gruntów poza miastem jest jeszcze możliwy. Potrwa on jeden, dwa lata, a dopiero później ceny pójdą w górę – prognozuje Witold Werner.

Największy popyt niezmiennie jest na działki o powierzchni od 1000 do 1500 mkw. Generalnie tańsze są działki wąskie i o większej powierzchni. Nasze prawo podatkowe zachęca wręcz do traktowania gruntów rolnych jako bardzo dobrej lokaty kapitału. Podatki od nieruchomości są u nas stosunkowo niskie, a plany wprowadzenia podatku katastralnego są odkładane na bliżej nieokreśloną przyszłość.

OPINIA

Marcin Jańczuk
agencja Metrohouse

Rzeczywiście ceny działek budowlanych w okolicach dużych miastach spadają, podczas gdy ceny w samych miastach są stabilne. W granicach miast jest ograniczona podaż działek, które nadają się pod inwestycje. Jeśli takie się pojawiają, to mimo kryzysu są stosunkowo drogie.

W miejscowościach satelickich spadki cen gruntów są często dość istotne. Tego można było się spodziewać. W podwarszawskich lokalizacjach jeszcze do niedawna ceny działek były na tyle wysokie, że bardziej opłacało się kupić gotowy dom niż działkę z zamiarem budowy domu według własnego projektu. Największym zainteresowaniem nie cieszą się wcale działki najtańsze, ale grunty z pełnym dostępem do mediów. Zainteresowanie działką wzrasta, jeśli grunt jest częściowo zalesiony. Dopóki nie zmieni się podejście banków do kredytowania nieruchomości, ceny działek nadal będą utrzymywać się na podobnym poziomie, możliwe są dalsze drobne korekty. Jednakże nie można wykluczyć lokalnych wzrostów cen wynikających z ograniczonej podaży na danym terenie.


Roman Grzyb

 

Rostowski: przychody z VAT będą rosły

Zdaniem ministra finansów Jacka Rostowskiego wyczerpanie zapasów spowoduje wzrost produkcji oraz wzrost przychodów z podatku VAT. Rostowski nie wyklucza wzrostu podatków w najbliższych latach.

Zdaniem Rostowskiego niższe niż spodziewane przychody do budżetu są skutkiem niższych dochodów z podatków CIT i VAT.

"Są problemy przejściowe np. z VAT, wynikające z faktu, że część produkcji, a raczej sprzedaży, pochodzi z zapasów. Teraz kiedy zapasy się wyczerpały spodziewamy się, że produkcja ruszy na nowo i będziemy mieć wzrost tego podatku" - powiedział w radiowej Trójce Rostowski.

Projekt nowelizacji tegorocznego budżetu przewiduje wzrost deficytu w 2009 r. z 18,18 mld zł do 27,18 mld zł. Tegoroczne wpływy podatkowe będą mniejsze od zakładanych w obowiązującej ustawie o 46,6 mld.

Minister finansów nie wykluczył podwyżki podatków w najbliższych latach.

"Mam nadzieję, że nie będzie podwyżki podatków w najbliższych latach. Nie możemy sobie jednak pozwolić, żeby zadłużenie rosło przez kilka lat w tempie w jakim rośnie w tym roku. W takim przypadku bardzo szybko 'uderzymy' o limit konstytucyjny, który nie pozwala, aby dług publiczny przekraczał 60 proc. PKB" - powiedział.

Źródło: onet.pl

Rostowski: przychody z VAT będą rosły

Zdaniem ministra finansów Jacka Rostowskiego wyczerpanie zapasów spowoduje wzrost produkcji oraz wzrost przychodów z podatku VAT. Rostowski nie wyklucza wzrostu podatków w najbliższych latach.

Zdaniem Rostowskiego niższe niż spodziewane przychody do budżetu są skutkiem niższych dochodów z podatków CIT i VAT.

"Są problemy przejściowe np. z VAT, wynikające z faktu, że część produkcji, a raczej sprzedaży, pochodzi z zapasów. Teraz kiedy zapasy się wyczerpały spodziewamy się, że produkcja ruszy na nowo i będziemy mieć wzrost tego podatku" - powiedział w radiowej Trójce Rostowski.

Projekt nowelizacji tegorocznego budżetu przewiduje wzrost deficytu w 2009 r. z 18,18 mld zł do 27,18 mld zł. Tegoroczne wpływy podatkowe będą mniejsze od zakładanych w obowiązującej ustawie o 46,6 mld.

Minister finansów nie wykluczył podwyżki podatków w najbliższych latach.

"Mam nadzieję, że nie będzie podwyżki podatków w najbliższych latach. Nie możemy sobie jednak pozwolić, żeby zadłużenie rosło przez kilka lat w tempie w jakim rośnie w tym roku. W takim przypadku bardzo szybko 'uderzymy' o limit konstytucyjny, który nie pozwala, aby dług publiczny przekraczał 60 proc. PKB" - powiedział.

Źródło: onet.pl

Upada, by powstać - wielkie zmiany w General Motors

Sprzedaż aktywów GM zgodnie z punktem 363 amerykańskiego postępowania upadłościowego zatwierdzona przez Amerykański Sąd Upadłościowy. Koncern General Motors wykonał kolejny krok w kierunku reorganizacji.
Sędzia Robert E. Gerber z Amerykańskiego Sądu Upadłościowego dla dystryktu południowego Nowego Jorku zatwierdził sprzedaż wszystkich aktywów koncernu General Motors Corporation spółce NGMCO, Inc., podmiotowi finansowanemu przez amerykański Departament Skarbu. W związku z zakończeniem transakcji sprzedaży, NGMCO, Inc. zmieni nazwę na General Motors Company i prowadzić będzie działalność pod historyczną marką GM i markami zależnymi. Zatwierdzenie stanowi kolejny krok w kierunku powołania niezależnej, nowej spółki GM. Nowa spółka wejdzie w posiadanie nasilniejszych aktywów GM i charakteryzować się będzie inną strukturą kosztów operacyjnych, częściowo wynikających z niedawnych porozumień zawartych ze związkiem zawodowym pracowników przemysłu motoryzacyjnego United Auto Workers (UAW) oraz związkiem zawodowym pracowników przemysłu motoryzacyjnego Canadian Auto Workers (CAW).

 Nowa spółka GM będzie mieć mniejsze zobowiązania i większe aktywa, co w połączeniu z niższym progiem rentowności ma pozwolić na ograniczenie ryzyka, osiągnięcie zyskowności działalności przy niższym poziomie sprzedaży oraz inwestowanie w działalność prowadzoną w kluczowych obszarach zaawansowanych technologii i rozwoju produktów. Spółki zależne GM, działające poza obszarem Stanów Zjednoczonych zostaną przejęte przez nową spółkę przy zachowaniu ciągłości ich działalności.

Siedziba nowej spółki GM zlokalizowana będzie w Detroit; spółką kierować będą Fritz Henderson jako prezes i dyrektor generalny oraz Edward E. Whitacre, Jr. jako prezes zarządu.

- „Był to okres stawiający przed nami wyjątkowe wyzwania, zmuszeni byliśmy podejmować bardzo trudne decyzje związane z problemami, z którymi nasza spółka borykała się przez dziesięciolecia. W chwili obecnej obowiązkiem naszym jest naprawa przedsiębiorstwa i niezwłoczne wyprowadzenie spółki na prostą drogę do sukcesu" - powiedział Henderson.

60,8 procent akcji nowej spółki GM będzie należeć do amerykańskiego Departamentu Skarbu; 17,5 procent do funduszu UAW Retiree Medical Benefits Trust; 11,7 procent do rządu Kanady i prowincji Ontario, a 10 procent do dawnej spółki GM. Ponadto, dawna spółka GM oraz UAW Retiree Medical Benefits Trust wejdą w posiadanie gwarancji uprawniających do nabycia odpowiednio, 15 i 2,5 procent udziałów w nowej spółce.

UAW Retiree Medical Benefits Trust oraz rząd kanadyjski mieć będą prawo do wyznaczenia po jednym członku zarządu nowej spółki GM. Fundusz emerytalny wyznaczył na to stanowisko doświadczonego analityka branży motoryzacyjnej, Stephena Girsky'ego. Do zarządu nowej spółki GM wyznaczono również sześciu obecnych członków zarządu General Motors Corporation, w tym Errolla Davisa, Neville'a Isdella, Kenta Kresa, Philipa Laskawy, Kathryn Marinello i Fritza Hendersona. Przedstawiciela rządu kanadyjskiego oraz czterech dodatkowych członków zarządu, których wyznaczyć ma amerykański Departament Skarbu, poznamy w późniejszym terminie.

 Decyzja sędziego Gerbera obejmuje czterodniowy okres zawieszenia, poprzedzający możliwość realizacji sprzedaży. Tym niemniej, spółka GM oczekuje, iż sprzedaż zostanie zrealizowana w najbliższej przyszłości. Oczekuje się, że nowa spółka GM będzie natychmiast gotowa do działania i w pełni kokurencyjna, zaoferuje interesującą linię nowych produktów i będzie posiadać węższy, skoncentrowany na określonych markach portfel produktów, a racjonalizacja sieci dystrybucyjnej będzie już od dawna w toku. Nowa spółka zaproponuje stanowiska obecnym pracownikom GM.

W związku z zamnknięciem obecna spółka General Motors Corporation zmieni nazwę na Motors Liquidation Company. Pozostałe aktywa zostaną postawione w stan likwidacji lub sprzedane. Proces ten nadzorować będzie nowy zarząd, zaś likwidacja spółki nadzorowana będzie przez Sąd Upadłościowy.

 

źródło:wp.pl

Upada, by powstać - wielkie zmiany w General Motors

Sprzedaż aktywów GM zgodnie z punktem 363 amerykańskiego postępowania upadłościowego zatwierdzona przez Amerykański Sąd Upadłościowy. Koncern General Motors wykonał kolejny krok w kierunku reorganizacji.
Sędzia Robert E. Gerber z Amerykańskiego Sądu Upadłościowego dla dystryktu południowego Nowego Jorku zatwierdził sprzedaż wszystkich aktywów koncernu General Motors Corporation spółce NGMCO, Inc., podmiotowi finansowanemu przez amerykański Departament Skarbu. W związku z zakończeniem transakcji sprzedaży, NGMCO, Inc. zmieni nazwę na General Motors Company i prowadzić będzie działalność pod historyczną marką GM i markami zależnymi. Zatwierdzenie stanowi kolejny krok w kierunku powołania niezależnej, nowej spółki GM. Nowa spółka wejdzie w posiadanie nasilniejszych aktywów GM i charakteryzować się będzie inną strukturą kosztów operacyjnych, częściowo wynikających z niedawnych porozumień zawartych ze związkiem zawodowym pracowników przemysłu motoryzacyjnego United Auto Workers (UAW) oraz związkiem zawodowym pracowników przemysłu motoryzacyjnego Canadian Auto Workers (CAW).

 Nowa spółka GM będzie mieć mniejsze zobowiązania i większe aktywa, co w połączeniu z niższym progiem rentowności ma pozwolić na ograniczenie ryzyka, osiągnięcie zyskowności działalności przy niższym poziomie sprzedaży oraz inwestowanie w działalność prowadzoną w kluczowych obszarach zaawansowanych technologii i rozwoju produktów. Spółki zależne GM, działające poza obszarem Stanów Zjednoczonych zostaną przejęte przez nową spółkę przy zachowaniu ciągłości ich działalności.

Siedziba nowej spółki GM zlokalizowana będzie w Detroit; spółką kierować będą Fritz Henderson jako prezes i dyrektor generalny oraz Edward E. Whitacre, Jr. jako prezes zarządu.

- „Był to okres stawiający przed nami wyjątkowe wyzwania, zmuszeni byliśmy podejmować bardzo trudne decyzje związane z problemami, z którymi nasza spółka borykała się przez dziesięciolecia. W chwili obecnej obowiązkiem naszym jest naprawa przedsiębiorstwa i niezwłoczne wyprowadzenie spółki na prostą drogę do sukcesu" - powiedział Henderson.

60,8 procent akcji nowej spółki GM będzie należeć do amerykańskiego Departamentu Skarbu; 17,5 procent do funduszu UAW Retiree Medical Benefits Trust; 11,7 procent do rządu Kanady i prowincji Ontario, a 10 procent do dawnej spółki GM. Ponadto, dawna spółka GM oraz UAW Retiree Medical Benefits Trust wejdą w posiadanie gwarancji uprawniających do nabycia odpowiednio, 15 i 2,5 procent udziałów w nowej spółce.

UAW Retiree Medical Benefits Trust oraz rząd kanadyjski mieć będą prawo do wyznaczenia po jednym członku zarządu nowej spółki GM. Fundusz emerytalny wyznaczył na to stanowisko doświadczonego analityka branży motoryzacyjnej, Stephena Girsky'ego. Do zarządu nowej spółki GM wyznaczono również sześciu obecnych członków zarządu General Motors Corporation, w tym Errolla Davisa, Neville'a Isdella, Kenta Kresa, Philipa Laskawy, Kathryn Marinello i Fritza Hendersona. Przedstawiciela rządu kanadyjskiego oraz czterech dodatkowych członków zarządu, których wyznaczyć ma amerykański Departament Skarbu, poznamy w późniejszym terminie.

 Decyzja sędziego Gerbera obejmuje czterodniowy okres zawieszenia, poprzedzający możliwość realizacji sprzedaży. Tym niemniej, spółka GM oczekuje, iż sprzedaż zostanie zrealizowana w najbliższej przyszłości. Oczekuje się, że nowa spółka GM będzie natychmiast gotowa do działania i w pełni kokurencyjna, zaoferuje interesującą linię nowych produktów i będzie posiadać węższy, skoncentrowany na określonych markach portfel produktów, a racjonalizacja sieci dystrybucyjnej będzie już od dawna w toku. Nowa spółka zaproponuje stanowiska obecnym pracownikom GM.

W związku z zamnknięciem obecna spółka General Motors Corporation zmieni nazwę na Motors Liquidation Company. Pozostałe aktywa zostaną postawione w stan likwidacji lub sprzedane. Proces ten nadzorować będzie nowy zarząd, zaś likwidacja spółki nadzorowana będzie przez Sąd Upadłościowy.

 

źródło:wp.pl

Najwyższy wieżowiec świata będzie otwarty w tym roku

Deweloper budujący w Dubaju najwyższy na świecie drapacz chmur poinformował w poniedziałek, że zostanie on otwarty jeszcze w tym roku.

Firma Emaar Properties podawała wcześniej, że lśniąca szklana budowla o wysokości ponad 800 metrów - Burdż Dubaj (wieża Dubaju) - miała zostać otwarta we wrześniu. Prace rozpoczęły się w 2004 roku.

Wychodzący w Abu Zabi anglojęzyczny dziennik The National napisał w poniedziałek, że otwarcie wieżowca przesunięto na grudzień 2009 roku. Emaar miał w ostatnim czasie trudności w związku ze spadkiem cen nieruchomości w Dubaju i na świecie.

źródło: money.pl

Najwyższy wieżowiec świata będzie otwarty w tym roku

Deweloper budujący w Dubaju najwyższy na świecie drapacz chmur poinformował w poniedziałek, że zostanie on otwarty jeszcze w tym roku.

Firma Emaar Properties podawała wcześniej, że lśniąca szklana budowla o wysokości ponad 800 metrów - Burdż Dubaj (wieża Dubaju) - miała zostać otwarta we wrześniu. Prace rozpoczęły się w 2004 roku.

Wychodzący w Abu Zabi anglojęzyczny dziennik The National napisał w poniedziałek, że otwarcie wieżowca przesunięto na grudzień 2009 roku. Emaar miał w ostatnim czasie trudności w związku ze spadkiem cen nieruchomości w Dubaju i na świecie.

źródło: money.pl

Mieszkania tanieją. Najszybciej nad morzem

W maju ceny mieszkań na rynku wtórnym znacząco spadły w Gdyni, Szczecinie, Sopocie i Krakowie w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku - wynika z raportu przygotowanego przez serwis nieruchomości Oferty.net i doradców finansowych Open Finance.

W żadnym z 17 badanych największych miast w Polsce nie odnotowano wzrostu cen mieszkań na rynku wtórnym.

Najwięcej, bo o 10,5 proc. w stosunku do maja 2008 r., spadła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Gdyni, do poziomu 6292 zł. Drugi był Szczecin (spadek o 9,5 proc.) - za metr kwadratowy trzeba było zapłacić 4857 zł. Na trzecim miejscu znalazł się Sopot, gdzie ceny mieszkań spadły o 9,2 proc. Metr kwadratowy mieszkania kosztował tam w maju 9935 zł.

Również w Opolu spadły znacznie ceny mieszkań, bo o 8,5 proc. w porównaniu z majem ub.r. do 4082 zł za metr kwadratowy.

W maju skala obniżek w stolicy była również duża, bo wyniosła 8,1 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 roku. Metr kwadratowy mieszkania kosztował w Warszawie w ubiegłym miesiącu średnio 8762 zł.

Dyrektor serwisu nieruchomości Oferty.net Marcin Drogomirecki wyjaśnia, że znaczący spadek cen mieszkań w największych miastach Polski jest spowodowany zmniejszonym popytem na mieszkania.

- Spadek popytu wynika z ograniczonej dostępności do kredytów hipotecznych. Obecnie warunki uzyskania takiego kredytu są zdecydowanie gorsze niż przed rokiem, czyli przed rozpoczęciem kryzysu. Ponadto kredyty hipoteczne są wyżej oprocentowane, a wymogi wobec osób, które chciałyby go zaciągnąć są zdecydowanie wyższe. Tym samym trudniej jest uzyskać zdolność kredytową - powiedział Drogomirecki.

- Trend spadkowy cen mieszkań trwa już od ponad roku. Wiele osób powstrzymuje się z zakupem swojego M, czekając na jeszcze większe spadki. Trudno powiedzieć, kiedy ten trend spadkowy się zakończy - dodał.

W raporcie uwzględniono 20112 oferty mieszkań wystawionych w maju do sprzedaży przez agencje nieruchomości i osoby prywatne.

 



(PAP)
money.pl

Mieszkania tanieją. Najszybciej nad morzem

W maju ceny mieszkań na rynku wtórnym znacząco spadły w Gdyni, Szczecinie, Sopocie i Krakowie w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku - wynika z raportu przygotowanego przez serwis nieruchomości Oferty.net i doradców finansowych Open Finance.

W żadnym z 17 badanych największych miast w Polsce nie odnotowano wzrostu cen mieszkań na rynku wtórnym.

Najwięcej, bo o 10,5 proc. w stosunku do maja 2008 r., spadła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Gdyni, do poziomu 6292 zł. Drugi był Szczecin (spadek o 9,5 proc.) - za metr kwadratowy trzeba było zapłacić 4857 zł. Na trzecim miejscu znalazł się Sopot, gdzie ceny mieszkań spadły o 9,2 proc. Metr kwadratowy mieszkania kosztował tam w maju 9935 zł.

Również w Opolu spadły znacznie ceny mieszkań, bo o 8,5 proc. w porównaniu z majem ub.r. do 4082 zł za metr kwadratowy.

W maju skala obniżek w stolicy była również duża, bo wyniosła 8,1 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 roku. Metr kwadratowy mieszkania kosztował w Warszawie w ubiegłym miesiącu średnio 8762 zł.

Dyrektor serwisu nieruchomości Oferty.net Marcin Drogomirecki wyjaśnia, że znaczący spadek cen mieszkań w największych miastach Polski jest spowodowany zmniejszonym popytem na mieszkania.

- Spadek popytu wynika z ograniczonej dostępności do kredytów hipotecznych. Obecnie warunki uzyskania takiego kredytu są zdecydowanie gorsze niż przed rokiem, czyli przed rozpoczęciem kryzysu. Ponadto kredyty hipoteczne są wyżej oprocentowane, a wymogi wobec osób, które chciałyby go zaciągnąć są zdecydowanie wyższe. Tym samym trudniej jest uzyskać zdolność kredytową - powiedział Drogomirecki.

- Trend spadkowy cen mieszkań trwa już od ponad roku. Wiele osób powstrzymuje się z zakupem swojego M, czekając na jeszcze większe spadki. Trudno powiedzieć, kiedy ten trend spadkowy się zakończy - dodał.

W raporcie uwzględniono 20112 oferty mieszkań wystawionych w maju do sprzedaży przez agencje nieruchomości i osoby prywatne.

 



(PAP)
money.pl

Wielka płyta tanieje najszybciej

Od kilkunastu miesięcy tanieją mieszkania. Najbardziej straciły na wartości lokale w blokach z wielkiej płyty.

Ludzie planujący zakup mieszkania, niezbyt chętnie rozważają możliwość zakupu lokalu w budynku z wielkiej płyty. Prawie 30 proc. ankietowanych przez Home Broker osób zdecydowanie nie chce kupować mieszkania z wielkiej płyty.

Jak podkreśla Aleksandra Szarek z Home Broker jest kilka przyczyn takiej sytuacji. Po pierwsze z najbardziej pesymistycznych analiz wynika, że część osiedli wybudowanych w latach 70. powinna już zniknąć z ziemi. Według nich termin ważności wielkiej płyty to 30 lat. - Jednak zdaniem ekspertów budynki z prefabrykatów trzymają się mocno i nie grożą zawaleniem, przydałaby się im jednak modernizacja - czytamy w analizie Home Broker..

 Wielka płyta to także niezbyt wysoki standard mieszkania. - Cienkie ściany nie tłumią hałasów dochodzących od sąsiadów, niskie i małe pomieszczenia wywołują klaustrofobiczne uczucia a długie korytarze sprawiają ponure wrażenie. Dlatego też niewiele osób szuka mieszkań w takich budynkach - podkreśla Szarek.

Ale coraz częściej zdarza się, że cena sprawia, że mimo iż początkowo nie braliśmy pod uwagę budynku z wielkiej płyty ostatecznie decydujemy się na zakup w nim mieszkania.

Różnice są spore .Eksperci Home Broker porównali wielką płytę ze standardowymi mieszkaniami z cegły z lat 50-tych, 60-tych i 90-tych. Pod uwagę wzięte zostały najbardziej popularne dzielnice w największych miastach: Warszawa, Wrocław, Kraków.

Skąd tak duże różnice? - Na Mokotowie jest to uwarunkowane tym, że znajdziemy

Skąd tak duże różnice? - Na Mokotowie jest to uwarunkowane tym, że znajdziemy tu dużo budynków z wielkiej płyty w złym stanie. Poza tym pozostałe mieszkania na Mokotowie są po prostu bardzo drogie. Jeśli chodzi o Kraków, to stosunkowo niewielka różnica wynika z małego zróżnicowania cen w dzielnicy Krowodrza. Na wrocławskich Krzykach wybór mieszkań jest bardzo różnorodny, dlatego różnica pomiędzy płytą a cegłą jest na średnim poziomie - uzasadnia Aleksandra Szarek.

Podane wyżej ceny to ceny ofertowe. A warto pamiętać,że mieszkania z wielkiej płyty sprzedają się zdecydowanie wolniej niż inne lokale, dlatego ich właściciele są bardziej chętni do obniżania cen wyjściowych. W efekcie możemy osiągnąć cenę o kilkanaście procent niższą.

money.pl

Wielka płyta tanieje najszybciej

Od kilkunastu miesięcy tanieją mieszkania. Najbardziej straciły na wartości lokale w blokach z wielkiej płyty.

Ludzie planujący zakup mieszkania, niezbyt chętnie rozważają możliwość zakupu lokalu w budynku z wielkiej płyty. Prawie 30 proc. ankietowanych przez Home Broker osób zdecydowanie nie chce kupować mieszkania z wielkiej płyty.

Jak podkreśla Aleksandra Szarek z Home Broker jest kilka przyczyn takiej sytuacji. Po pierwsze z najbardziej pesymistycznych analiz wynika, że część osiedli wybudowanych w latach 70. powinna już zniknąć z ziemi. Według nich termin ważności wielkiej płyty to 30 lat. - Jednak zdaniem ekspertów budynki z prefabrykatów trzymają się mocno i nie grożą zawaleniem, przydałaby się im jednak modernizacja - czytamy w analizie Home Broker..

 Wielka płyta to także niezbyt wysoki standard mieszkania. - Cienkie ściany nie tłumią hałasów dochodzących od sąsiadów, niskie i małe pomieszczenia wywołują klaustrofobiczne uczucia a długie korytarze sprawiają ponure wrażenie. Dlatego też niewiele osób szuka mieszkań w takich budynkach - podkreśla Szarek.

Ale coraz częściej zdarza się, że cena sprawia, że mimo iż początkowo nie braliśmy pod uwagę budynku z wielkiej płyty ostatecznie decydujemy się na zakup w nim mieszkania.

Różnice są spore .Eksperci Home Broker porównali wielką płytę ze standardowymi mieszkaniami z cegły z lat 50-tych, 60-tych i 90-tych. Pod uwagę wzięte zostały najbardziej popularne dzielnice w największych miastach: Warszawa, Wrocław, Kraków.

Skąd tak duże różnice? - Na Mokotowie jest to uwarunkowane tym, że znajdziemy

Skąd tak duże różnice? - Na Mokotowie jest to uwarunkowane tym, że znajdziemy tu dużo budynków z wielkiej płyty w złym stanie. Poza tym pozostałe mieszkania na Mokotowie są po prostu bardzo drogie. Jeśli chodzi o Kraków, to stosunkowo niewielka różnica wynika z małego zróżnicowania cen w dzielnicy Krowodrza. Na wrocławskich Krzykach wybór mieszkań jest bardzo różnorodny, dlatego różnica pomiędzy płytą a cegłą jest na średnim poziomie - uzasadnia Aleksandra Szarek.

Podane wyżej ceny to ceny ofertowe. A warto pamiętać,że mieszkania z wielkiej płyty sprzedają się zdecydowanie wolniej niż inne lokale, dlatego ich właściciele są bardziej chętni do obniżania cen wyjściowych. W efekcie możemy osiągnąć cenę o kilkanaście procent niższą.

money.pl

Studenckie mieszkania. Gdzie jest najdrożej?

Akademik najdroższy jest w Poznaniu. Za stancję i pokój w samodzielnie wynajmowanym mieszkaniu najwięcej zapłaci student w stolicy.

Na podstawie danych pochodzących z ogłoszeń wynajmu zamieszczanych w www.szybko.pl, ogólnodostępnych danych statystycznych, badań i ankiet, powstało zestawienie kosztów mieszkaniowych, które ponoszą studenci mieszkający w 15 największych polskich miastach.

Przy standardowych, dostępnych każdemu studentowi opcjach mieszkaniowych, szacunkowy minimalny koszt zakwaterowania oscyluje wokół kwoty 11 tys. 925 złotych i jest to koszt miejsca w akademiku w Łodzi (pomijamy sytuacje, kiedy student mieszka z rodzicami, rodziną lub krewnymi i przyjaciółmi i nie płaci za mieszkanie).

W przypadku akademika najdrożej będzie w Poznaniu, przez 5 lat wydatki wyniosą około 15 tys. 435 złotych.

 W przypadku stancji szacunkowe koszty mieszkania w trakcie studiów wyniosą od 15 tys. 300 złotych w Rzeszowie do 31 tys. 050 w Warszawie.

Komfortowe aczkolwiek bardzo kosztowne jest samodzielne wynajęcie kawalerki: najmniejsze wydatki poniosą studiujący w Toruniu 36 tys. 900 złotych, w Warszawie będzie to ponad 66 tysięcy przez okres studiów.

Co wybrać i ile to kosztuje?

Statystyczny student ma kilka możliwości kwaterunkowych. Jeśli nie wyjeżdża na okres studiów poza miejsce zamieszkania, może mieszkać z rodzicami. Dla młodych ludzi emigrujących na okres studiów pozostają: akademik, stancja, wynajęte mieszkanie i dostępne niewielkiej grupie szczęśliwców własne mieszkanie.

Akademik jest najtańszą formą zakwaterowania, ceny zaczynają się już od 170 złotych miesięcznie za miejsce w pokoju 3-osobowym lub większym w Krakowie, a kończą się na 425 za jedynkę w Poznaniu. Jednym z najpoważniejszych problemów związanych z akademikami jest ich mała dostępność. Największe szanse na mieszkanie w akademiku mają młodzi ludzie rozpoczynający studia w województwie małopolskim, opolskim, śląskim i wielkopolskim. Tam 10 na 100 studentów ma zapewnione miejsca w akademikach. Najgorzej jest w województwie mazowieckim. Mimo największej w Polsce liczby dostępnych miejsc, na 100 studentów przypada zaledwie 6,2 miejsca. Nieco lepiej jest w łódzkim, śląskim i wielkopolskim, gdzie 6,4% studentów może mieszkać w akademiku.

Innym sposobem na zakwaterowanie jest stancja. Ponieważ w klasyfikacji kosztowej jest na trzecim miejscu, po mieszkaniu z rodzicami i w akademiku, jest to forma stosunkowo powszechna. Wynajęcie pokoju przy rodzinie lub osobie samotnej najtańsze jest w Rzeszowie i Białymstoku. W tych miastach koszt jest niewiele wyższy niż koszt miejsca w akademiku. Najdrożej jest w Warszawie - 690 złotych miesięcznie i we Wrocławiu - 630.

Najliczniejsza grupa studentów - około 60% - wynajmuje mieszkania samodzielnie lub ze znajomymi. W okresie sierpnia i września, kiedy studenci poszukują mieszkań na kolejny rok akademicki, oferty przestają być aktualne nawet w ciągu kilku godzin, a właściciele windują ceny wynajmowanych mieszkań nawet o kilkaset złotych.

W tym roku najprawdopodobniej nie powtórzy się taki scenariusz, a to dzięki znacznemu wzrostowi liczby mieszkań do wynajęcia. W serwisie ogłoszeniowym www.szybko.pl, w porównaniu z ubiegłym rokiem, dostępnych jest dwa i pół razy więcej ofert wynajmu.

 

źródło: dom.money.pl

Studenckie mieszkania. Gdzie jest najdrożej?

Akademik najdroższy jest w Poznaniu. Za stancję i pokój w samodzielnie wynajmowanym mieszkaniu najwięcej zapłaci student w stolicy.

Na podstawie danych pochodzących z ogłoszeń wynajmu zamieszczanych w www.szybko.pl, ogólnodostępnych danych statystycznych, badań i ankiet, powstało zestawienie kosztów mieszkaniowych, które ponoszą studenci mieszkający w 15 największych polskich miastach.

Przy standardowych, dostępnych każdemu studentowi opcjach mieszkaniowych, szacunkowy minimalny koszt zakwaterowania oscyluje wokół kwoty 11 tys. 925 złotych i jest to koszt miejsca w akademiku w Łodzi (pomijamy sytuacje, kiedy student mieszka z rodzicami, rodziną lub krewnymi i przyjaciółmi i nie płaci za mieszkanie).

W przypadku akademika najdrożej będzie w Poznaniu, przez 5 lat wydatki wyniosą około 15 tys. 435 złotych.

 W przypadku stancji szacunkowe koszty mieszkania w trakcie studiów wyniosą od 15 tys. 300 złotych w Rzeszowie do 31 tys. 050 w Warszawie.

Komfortowe aczkolwiek bardzo kosztowne jest samodzielne wynajęcie kawalerki: najmniejsze wydatki poniosą studiujący w Toruniu 36 tys. 900 złotych, w Warszawie będzie to ponad 66 tysięcy przez okres studiów.

Co wybrać i ile to kosztuje?

Statystyczny student ma kilka możliwości kwaterunkowych. Jeśli nie wyjeżdża na okres studiów poza miejsce zamieszkania, może mieszkać z rodzicami. Dla młodych ludzi emigrujących na okres studiów pozostają: akademik, stancja, wynajęte mieszkanie i dostępne niewielkiej grupie szczęśliwców własne mieszkanie.

Akademik jest najtańszą formą zakwaterowania, ceny zaczynają się już od 170 złotych miesięcznie za miejsce w pokoju 3-osobowym lub większym w Krakowie, a kończą się na 425 za jedynkę w Poznaniu. Jednym z najpoważniejszych problemów związanych z akademikami jest ich mała dostępność. Największe szanse na mieszkanie w akademiku mają młodzi ludzie rozpoczynający studia w województwie małopolskim, opolskim, śląskim i wielkopolskim. Tam 10 na 100 studentów ma zapewnione miejsca w akademikach. Najgorzej jest w województwie mazowieckim. Mimo największej w Polsce liczby dostępnych miejsc, na 100 studentów przypada zaledwie 6,2 miejsca. Nieco lepiej jest w łódzkim, śląskim i wielkopolskim, gdzie 6,4% studentów może mieszkać w akademiku.

Innym sposobem na zakwaterowanie jest stancja. Ponieważ w klasyfikacji kosztowej jest na trzecim miejscu, po mieszkaniu z rodzicami i w akademiku, jest to forma stosunkowo powszechna. Wynajęcie pokoju przy rodzinie lub osobie samotnej najtańsze jest w Rzeszowie i Białymstoku. W tych miastach koszt jest niewiele wyższy niż koszt miejsca w akademiku. Najdrożej jest w Warszawie - 690 złotych miesięcznie i we Wrocławiu - 630.

Najliczniejsza grupa studentów - około 60% - wynajmuje mieszkania samodzielnie lub ze znajomymi. W okresie sierpnia i września, kiedy studenci poszukują mieszkań na kolejny rok akademicki, oferty przestają być aktualne nawet w ciągu kilku godzin, a właściciele windują ceny wynajmowanych mieszkań nawet o kilkaset złotych.

W tym roku najprawdopodobniej nie powtórzy się taki scenariusz, a to dzięki znacznemu wzrostowi liczby mieszkań do wynajęcia. W serwisie ogłoszeniowym www.szybko.pl, w porównaniu z ubiegłym rokiem, dostępnych jest dwa i pół razy więcej ofert wynajmu.

 

źródło: dom.money.pl

W Sejmie o świadectwach energetycznych

Projekt ustawy nowelizującej Prawo budowlane zakłada, że świadectwa energetyczne budynków i lokali będą mogły wystawiać osoby, które ukończyły studia magisterskie lub inżynierskie na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewnych.

We wtorek, podczas II czytania w Sejmie Wiesław Andrzej Szczepański z Lewicy zgłosił poprawkę, aby świadectw nie mogli wystawiać właściciele lokali. Projekt powrócił do dalszych prac w komisji infrastruktury.

Od 1 stycznia 2009 roku budynki oddawane do użytku muszą mieć świadectwa energetyczne. W przypadku ich braku, nieruchomości nie będą mogły uzyskać pozwolenia na użytkowanie. Wymóg posiadania świadectwa jest konsekwencją Prawa budowlanego, które weszło w życie od początku tego roku.

Z informacji zawartych w świadectwach wynikać ma m.in., ile energii elektrycznej zużyje potencjalnie budynek lub lokal. Świadectwo charakterystyki energetycznej ważne jest 10 lat.

- Projekt nowelizacji dostosowuje nas do prawa unijnego. Ma on na celu m.in. określenie sytuacji, w których powstaje obowiązek sporządzenia świadectwa charakterystyki energetycznej lokalu mieszkalnego, poszerza katalog osób, które będą mogły wystawiać taki dokument - powiedział Adamczyk.

Posłanka Aldona Młyńczak (PO) wskazała, że nowe regulacje będą miały pozytywny wpływ na rozwój budownictwa energooszczędnego i zwiększenie efektywności energetycznej budynków.

- Wprowadzone rozwiązania stwarzają możliwość zdobycia nowego zawodu przez wszystkie osoby, które ukończyły odpowiednie studia magisterskie oraz inżynierskie, odbyły szkolenie i zdały egzamin lub też posiadają stosowne uprawnienia budowlane - powiedziała.

Poseł PiS Edward Czesak wyraził nadzieję, że nowelizacja może pomóc w podejmowaniu decyzji o kupnie mieszkania czy też domu. "Osoba taka będzie miała możliwość oszacowania zużytej energii w danym lokalu".

źródło informacji: PAP

interia.pl

W Sejmie o świadectwach energetycznych

Projekt ustawy nowelizującej Prawo budowlane zakłada, że świadectwa energetyczne budynków i lokali będą mogły wystawiać osoby, które ukończyły studia magisterskie lub inżynierskie na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewnych.

We wtorek, podczas II czytania w Sejmie Wiesław Andrzej Szczepański z Lewicy zgłosił poprawkę, aby świadectw nie mogli wystawiać właściciele lokali. Projekt powrócił do dalszych prac w komisji infrastruktury.

Od 1 stycznia 2009 roku budynki oddawane do użytku muszą mieć świadectwa energetyczne. W przypadku ich braku, nieruchomości nie będą mogły uzyskać pozwolenia na użytkowanie. Wymóg posiadania świadectwa jest konsekwencją Prawa budowlanego, które weszło w życie od początku tego roku.

Z informacji zawartych w świadectwach wynikać ma m.in., ile energii elektrycznej zużyje potencjalnie budynek lub lokal. Świadectwo charakterystyki energetycznej ważne jest 10 lat.

- Projekt nowelizacji dostosowuje nas do prawa unijnego. Ma on na celu m.in. określenie sytuacji, w których powstaje obowiązek sporządzenia świadectwa charakterystyki energetycznej lokalu mieszkalnego, poszerza katalog osób, które będą mogły wystawiać taki dokument - powiedział Adamczyk.

Posłanka Aldona Młyńczak (PO) wskazała, że nowe regulacje będą miały pozytywny wpływ na rozwój budownictwa energooszczędnego i zwiększenie efektywności energetycznej budynków.

- Wprowadzone rozwiązania stwarzają możliwość zdobycia nowego zawodu przez wszystkie osoby, które ukończyły odpowiednie studia magisterskie oraz inżynierskie, odbyły szkolenie i zdały egzamin lub też posiadają stosowne uprawnienia budowlane - powiedziała.

Poseł PiS Edward Czesak wyraził nadzieję, że nowelizacja może pomóc w podejmowaniu decyzji o kupnie mieszkania czy też domu. "Osoba taka będzie miała możliwość oszacowania zużytej energii w danym lokalu".

źródło informacji: PAP

interia.pl

Na wpis do księgi wieczystej czeka się nawet rok

Kolejki w wydziałach ksiąg wieczystych nie maleją. - Mimo informatyzacji w dalszym ciągu rozpatrzenie wniosku o dokonanie wpisu do księgi wieczystej trwa wiele miesięcy, w niektórych wypadkach prawie rok - sygnalizuje Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich.

Sytuacja taka występuje nie tylko w dużych ośrodkach, ale także w małych miejscowościach, gdzie skala obrotu nieruchomościami, a co za tym idzie, zakres jego ewidencjonowania w księgach nie są znaczne.

Przewlekłość postępowania wieczystoksięgowego ogranicza pewność obrotu nieruchomościami i sprawia, że koszty kredytu hipotecznego są znacznie wyższe.

Zdaniem sędziów, do opóźnień przyczynił się nie tylko wzmożony popyt na nieruchomości. Część winy ponosi także ustawodawca.

- Do opóźnienia wpisów w księgach wieczystych przyczyniła się lawina wniosków w sprawie przekształcenia mieszkań spółdzielczych za tzw. złotówkę. Ustawodawca nie przewidział, że tysiące osób, które miały mieszkania spółdzielcze własnościowe, zechcą je wykupić i wpisać do księgi. Sądy nie były w stanie sobie z tym poradzić - odpiera zarzuty Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.

Paradoksalnie opóźnienia powoduje również informatyzacja. Wszystkie księgi w formie papierowej muszą przybrać postać elektroniczną. To także zajmuje czas - tłumaczą sędziowie.

Katarzyna Wójcik-Adamska

interia.pl

Na wpis do księgi wieczystej czeka się nawet rok

Kolejki w wydziałach ksiąg wieczystych nie maleją. - Mimo informatyzacji w dalszym ciągu rozpatrzenie wniosku o dokonanie wpisu do księgi wieczystej trwa wiele miesięcy, w niektórych wypadkach prawie rok - sygnalizuje Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich.

Sytuacja taka występuje nie tylko w dużych ośrodkach, ale także w małych miejscowościach, gdzie skala obrotu nieruchomościami, a co za tym idzie, zakres jego ewidencjonowania w księgach nie są znaczne.

Przewlekłość postępowania wieczystoksięgowego ogranicza pewność obrotu nieruchomościami i sprawia, że koszty kredytu hipotecznego są znacznie wyższe.

Zdaniem sędziów, do opóźnień przyczynił się nie tylko wzmożony popyt na nieruchomości. Część winy ponosi także ustawodawca.

- Do opóźnienia wpisów w księgach wieczystych przyczyniła się lawina wniosków w sprawie przekształcenia mieszkań spółdzielczych za tzw. złotówkę. Ustawodawca nie przewidział, że tysiące osób, które miały mieszkania spółdzielcze własnościowe, zechcą je wykupić i wpisać do księgi. Sądy nie były w stanie sobie z tym poradzić - odpiera zarzuty Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.

Paradoksalnie opóźnienia powoduje również informatyzacja. Wszystkie księgi w formie papierowej muszą przybrać postać elektroniczną. To także zajmuje czas - tłumaczą sędziowie.

Katarzyna Wójcik-Adamska

interia.pl

Złoty do weekendu będzie zyskiwał

Zdaniem ekspertów, do końca tygodnia złoty będzie zyskiwał i przed weekendem będzie wyceniany na 4,22 wobec euro.
Dziś złoty będzie się dalej umacniał. Spodziewam się, że dzisiejsza sesja zamknie złotego w przedziale 4,27-4,30/EUR" - powiedział PAP Tomasz Nowakowski z Fortis Banku.

Nowakowski szacuje, że trend umacniający złotego utrzyma się do końca tygodnia, kiedy to złoty osiągnie wartość 4,22 wobec euro.

"Aprecjacja złotego jest skutkiem dobrych nastrojów na rynkach globalnych. Do góry idą giełdy, wzrasta cena ropy, słabnie zaś dolar. To wszystko powoduje umacnianie się złotego" - dodał.

Zdaniem analityków banku BPH, umacniający się złoty powinien spowodować ograniczone spadki rentowności.

Mniejsze znaczenie będzie miała ostatnia z zaplanowanych na ten miesiąc aukcja obligacji, na której MF zaoferuje 5-letnie papiery (PS0414) o wartości 1-2 mld zł.

"Przetarg będzie najprawdopodobniej należał do udanych, niemniej jednak nie będzie to miało większego przełożenia na rynek wtórny. Czynnikiem, który ponownie zacznie odgrywać ważną rolę, będzie kurs złotego. Jego znaczące umocnienie i ewentualne dalsze umocnienie w kierunku 4,25/EUR może dziś spowodować kolejne, aczkolwiek ograniczone, spadki rentowności" - napisali w porannym biuletynie.

           środa       wtorek     wtorek    
           9.10        16.25      9.15        

EUR/PLN    4,2863      4,3310     4,3709        
USD/PLN    3,0503      3,0990     3,3175  
EUR/USD    1,4055      1,3971     1,3972  

OK0112     5,31        5,31       5,31  
PS0414     5,59        5,63       5,60  
DS1019     6,23        6,22       6,23     
 
źródło: onet.pl

Złoty do weekendu będzie zyskiwał

Zdaniem ekspertów, do końca tygodnia złoty będzie zyskiwał i przed weekendem będzie wyceniany na 4,22 wobec euro.
Dziś złoty będzie się dalej umacniał. Spodziewam się, że dzisiejsza sesja zamknie złotego w przedziale 4,27-4,30/EUR" - powiedział PAP Tomasz Nowakowski z Fortis Banku.

Nowakowski szacuje, że trend umacniający złotego utrzyma się do końca tygodnia, kiedy to złoty osiągnie wartość 4,22 wobec euro.

"Aprecjacja złotego jest skutkiem dobrych nastrojów na rynkach globalnych. Do góry idą giełdy, wzrasta cena ropy, słabnie zaś dolar. To wszystko powoduje umacnianie się złotego" - dodał.

Zdaniem analityków banku BPH, umacniający się złoty powinien spowodować ograniczone spadki rentowności.

Mniejsze znaczenie będzie miała ostatnia z zaplanowanych na ten miesiąc aukcja obligacji, na której MF zaoferuje 5-letnie papiery (PS0414) o wartości 1-2 mld zł.

"Przetarg będzie najprawdopodobniej należał do udanych, niemniej jednak nie będzie to miało większego przełożenia na rynek wtórny. Czynnikiem, który ponownie zacznie odgrywać ważną rolę, będzie kurs złotego. Jego znaczące umocnienie i ewentualne dalsze umocnienie w kierunku 4,25/EUR może dziś spowodować kolejne, aczkolwiek ograniczone, spadki rentowności" - napisali w porannym biuletynie.

           środa       wtorek     wtorek    
           9.10        16.25      9.15        

EUR/PLN    4,2863      4,3310     4,3709        
USD/PLN    3,0503      3,0990     3,3175  
EUR/USD    1,4055      1,3971     1,3972  

OK0112     5,31        5,31       5,31  
PS0414     5,59        5,63       5,60  
DS1019     6,23        6,22       6,23     
 
źródło: onet.pl

555 głosów na Buzka. Polak szefem PE!

Niespodzianki nie było Polskiego kandydata poparła zdecydowana większość eurodeputowanych.

Na Jerzego Buzka głosowało 555 europosłów spośród 713, którzy brali udział w wyborach. Oddano w sumie 644 głosów ważnych. Konkurentka Buzka Szwedka Eva-Britt Svensson dostała 89 głosów.

Po wyborze Buzek podziękował za wybór.  - To dla mnie wielkie wyzwanie i wielki zaszczyt. Zrobię wszystko, by nie zawieść, tych którzy na mnie głosowali. Tych, którzy na mnie nie głosowali chcę przekonać do siebie - podkreślał Jerzy Buzek.

Buzek stwierdził, że jego wybór to wielki dzień i znak dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. - To wyraz hołdu dla milionów obywatelu tych krajów, którzy nie poddali się złowrogiemu systemowi. Czuję się reprezentantem tych krajów - podkreślał nowy szef PE.

Buzek będzie kierował pracami PE przez najbliższe dwa i pół roku. W przemówieniu przed wyborem określił swoje priorytety. To: rozwój nauki, zmiany klimatyczne, kryzys gospodarczy oraz współpraca z Partnerstwem Wschodnim.

 

money.pl

555 głosów na Buzka. Polak szefem PE!

Niespodzianki nie było Polskiego kandydata poparła zdecydowana większość eurodeputowanych.

Na Jerzego Buzka głosowało 555 europosłów spośród 713, którzy brali udział w wyborach. Oddano w sumie 644 głosów ważnych. Konkurentka Buzka Szwedka Eva-Britt Svensson dostała 89 głosów.

Po wyborze Buzek podziękował za wybór.  - To dla mnie wielkie wyzwanie i wielki zaszczyt. Zrobię wszystko, by nie zawieść, tych którzy na mnie głosowali. Tych, którzy na mnie nie głosowali chcę przekonać do siebie - podkreślał Jerzy Buzek.

Buzek stwierdził, że jego wybór to wielki dzień i znak dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. - To wyraz hołdu dla milionów obywatelu tych krajów, którzy nie poddali się złowrogiemu systemowi. Czuję się reprezentantem tych krajów - podkreślał nowy szef PE.

Buzek będzie kierował pracami PE przez najbliższe dwa i pół roku. W przemówieniu przed wyborem określił swoje priorytety. To: rozwój nauki, zmiany klimatyczne, kryzys gospodarczy oraz współpraca z Partnerstwem Wschodnim.

 

money.pl

Państwo pomoże w spłacie kredytów

Prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Ustawa przewiduje, że państwo będzie udzielało osobom bezrobotnym rocznej pożyczki.

Zgodnie z ustawą, bezrobotni będą mogli uzyskać od państwa do 1,2 tys. zł miesięcznie na spłatę zaciągniętych przez nich kredytów mieszkaniowych. Środki wpłyną bezpośrednio do banków, z którymi klienci ci mają umowy. Państwo będzie udzielało bezrobotnym pożyczek na rok.

Decyzję o przyznaniu wsparcia ma przyznawać starosta, a wniosek trzeba będzie złożyć do urzędu pracy, w którym dana osoba jest zarejestrowana. Pieniądze wypłacać będzie Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK). Będą one trafiały bezpośrednio do banków, w których osoby uzyskujące pomoc zaciągnęły kredyty.

Ustawa adresowana jest do osób, które utraciły pracę po 1 lipca 2008 r. i złożą wniosek o udzielenie pomocy do końca 2010 r. Na pomoc mogą liczyć osoby, które posiadają tylko jedno mieszkanie obciążone kredytem lub dom jednorodzinny.

Z dopłat będą mogły korzystać też osoby, które prowadziły samodzielną działalność na własny rachunek, ale w związku z kryzysem musiały z niej zrezygnować. Pomocą objęci będą również małżonkowie posiadający wspólnotę majątkową, jeżeli pracę utracił współmałżonek niebędący kredytobiorcą.

Pomoc państwa będzie przerwana, jeśli kredyt zostanie spłacony, korzystający z pomocy przestanie być bezrobotnym, sprzeda dom lub mieszkanie, na które uzyskał pomoc, zostanie wypowiedziana umowa kredytu lub dojdzie do egzekucji należności z kredytowanego mieszkania.

Ustawa przewiduje zwrot udzielonej pomocy - jej spłata będzie rozpoczynała się po dwóch latach i trwała w ratach przez osiem lat. Pomoc ma być nieoprocentowana. Przewidziano także, że starosta może odroczyć termin płatności, rozłożyć spłatę na raty, umorzyć w całości lub w części spłatę zobowiązania, np. w przypadkach trudnej sytuacji materialnej kredytobiorcy.

Środki będą pochodziły z Funduszu Pracy. Rząd przewiduje, że pożyczki będą kosztować fundusz około 440 mln zł.

W czerwcu br. wiceminister pracy i polityki społecznej Agnieszka Chłoń-Domińczak poinformowała, że system pomocy finansowej może ruszyć na początku sierpnia. Zaznaczyła jednak, że wiele zależy od tego, jak nad tymi rozwiązaniami będzie pracować parlament oraz od tego, kiedy ustawę podpisze prezydent.



(PAP)

money.pl

Państwo pomoże w spłacie kredytów

Prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Ustawa przewiduje, że państwo będzie udzielało osobom bezrobotnym rocznej pożyczki.

Zgodnie z ustawą, bezrobotni będą mogli uzyskać od państwa do 1,2 tys. zł miesięcznie na spłatę zaciągniętych przez nich kredytów mieszkaniowych. Środki wpłyną bezpośrednio do banków, z którymi klienci ci mają umowy. Państwo będzie udzielało bezrobotnym pożyczek na rok.

Decyzję o przyznaniu wsparcia ma przyznawać starosta, a wniosek trzeba będzie złożyć do urzędu pracy, w którym dana osoba jest zarejestrowana. Pieniądze wypłacać będzie Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK). Będą one trafiały bezpośrednio do banków, w których osoby uzyskujące pomoc zaciągnęły kredyty.

Ustawa adresowana jest do osób, które utraciły pracę po 1 lipca 2008 r. i złożą wniosek o udzielenie pomocy do końca 2010 r. Na pomoc mogą liczyć osoby, które posiadają tylko jedno mieszkanie obciążone kredytem lub dom jednorodzinny.

Z dopłat będą mogły korzystać też osoby, które prowadziły samodzielną działalność na własny rachunek, ale w związku z kryzysem musiały z niej zrezygnować. Pomocą objęci będą również małżonkowie posiadający wspólnotę majątkową, jeżeli pracę utracił współmałżonek niebędący kredytobiorcą.

Pomoc państwa będzie przerwana, jeśli kredyt zostanie spłacony, korzystający z pomocy przestanie być bezrobotnym, sprzeda dom lub mieszkanie, na które uzyskał pomoc, zostanie wypowiedziana umowa kredytu lub dojdzie do egzekucji należności z kredytowanego mieszkania.

Ustawa przewiduje zwrot udzielonej pomocy - jej spłata będzie rozpoczynała się po dwóch latach i trwała w ratach przez osiem lat. Pomoc ma być nieoprocentowana. Przewidziano także, że starosta może odroczyć termin płatności, rozłożyć spłatę na raty, umorzyć w całości lub w części spłatę zobowiązania, np. w przypadkach trudnej sytuacji materialnej kredytobiorcy.

Środki będą pochodziły z Funduszu Pracy. Rząd przewiduje, że pożyczki będą kosztować fundusz około 440 mln zł.

W czerwcu br. wiceminister pracy i polityki społecznej Agnieszka Chłoń-Domińczak poinformowała, że system pomocy finansowej może ruszyć na początku sierpnia. Zaznaczyła jednak, że wiele zależy od tego, jak nad tymi rozwiązaniami będzie pracować parlament oraz od tego, kiedy ustawę podpisze prezydent.



(PAP)

money.pl

Za maksymalny kredyt 5 m.kw. mieszkania mniej

Po czerwcowym spadku, lipiec przyniósł ponowny wzrost zdolności kredytowej, czyli maksymalnej kwoty kredytu mieszkaniowego, jaką banki gotowe są przyznać kredytobiorcy o określonych parametrach – wskazują dane Expandera. W stosunku do maja ub.r. banki na tyle jednak zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów, że mimo spadku cen mieszkań za maksymalny kredyt można kupić w Warszawie 5 m.kw. mieszkania mniej, a w Gdyni ponad 8 m.kw. mniej.

4-osobowa rodzina o dochodach 3,5 tys. zł netto może obecnie uzyskać kredyt mieszkaniowy w złotych na kwotę 211 tys. zł – to przeciętna wartość z ponad 20 banków ujętych w zestawieniu Expandera. Kwota dostępnego kredytu jest o 15 tys. zł większa niż w grudniu 2008 r., kiedy zdolność była najniższa. Mimo wzrostu zdolności kredytowej w tym roku wciąż jest ona znacząco niższa niż przed kryzysem. Jeszcze w maju ubiegłego roku maksymalna zdolność wynosiła bowiem ok. 272 tys.

zł, a w maju 2007 r. aż 313 tys. zł. W stosunku do czerwca tego roku zdolność wzrosła o niespełna 4,5 tys. zł.

 

Pomógł spadek oprocentowania

Zmiany poziomu zdolności kredytowej są związane są ściśle związane z oprocentowaniem kredytu. Im jest ono niższe, czyli niższa jest miesięczna rata, tym bank gotów jest udzielić wyższej kwoty kredytu. Lipcowy wzrost zdolności spowodowany jest przede wszystkim spadkiem przeciętnego (mediany) oprocentowania kredytów z 7,43% w czerwcu do 7,28% w lipcu (kredyt na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego, 30 lat), co z kolei było spowodowane nieznacznym obniżeniem stopy WIBOR. Wysokość kwoty, jaką bank pożyczy zależy też od okresu kredytowania. Zdolność rośnie wraz z wydłużeniem tego okresu. Poza tym, w narzędziach służących do wyliczenia zdolności kredytowej banki uwzględniają też inne czynniki, przede wszystkim wysokość miesięcznego dochodu, ale również koszty utrzymania czy liczbę osób w rodzinie. Różnice w wysokości maksymalnej kwoty w poszczególnych bankach są efektem różnej polityki kredytowej, która znajduje odzwierciedlenie w stosowanych narzędziach.

Należy jednak zaznaczyć, że oferty niektórych banków znacznie odbiegają od średniej. Najkorzystniej zdolność kredytową w złotych oblicza Polbank, który jest gotów przyznać rodzinie z naszego przykładu aż 337 tys. zł. Wysokie kwoty przyznają również BGŻ (281 tys. zł) i Bank BPH (277 tys. zł). Najmniejszego kredytu udzieli natomiast Nordea – tylko 103 tys. zł. Niskie kwoty kredytów przyznają również GE Money Bank (105 tys. zl) i Kredyt Bank (131 tys. zł). W zestawieniu uwzględnione są wartości maksymalne kredytu w poszczególnych bankach. Uzyskanie takiej kwoty może się wiązać z koniecznością spełnienia dodatkowych warunków, np. wykupienia ubezpieczenia na życie. 

O 21 tys. zł więcej kredytu we frankach

W przypadku oferty kredytów we frankach szwajcarskich też nie można mówić o przełomie nw zakresie wyliczania przez banki zdolności kredytowej. Zdolność ta wzrosła co prawda w lipcu w porównaniu z czerwca, jednak w czerwcu była najniższa w badanym okresie. Obecnie rodzina z naszego przykładu przeciętnie może uzyskać kredyt na kwotę 166 tys. zł, a przed miesiącem było to 145 tys. zł. Przyczyna wzrostu jest taka sama, jak w przypadku kredytów w złotych, czyli spadek oprocentowania. Przeciętne (mediana) oprocentowania spadło od czerwca z 4,2% do 4% (kredyt na 300 tys. zł, 30 lat). Analizując sytuację w segmencie kredytów we frankach trzeba jednak pamiętać o skromnej liczbie banków, które mają w ofercie takie kredyty, co ogranicza „użyteczność” wartości średnich.

Ogromne rozbieżności w ofertach

Podobnie, jak w przypadku kredytów w złotych maksymalna kwota kredytu we frankach jest obecnie znacznie niższa niż przed kryzysem. W maju ubiegłego roku maksymalna kwota wynosiła 247 tys. zł, a w maju 2007 r. było to 259 tys. zł. Także i w tym przypadku istnieją znaczne rozbieżności w ofertach. Najwięcej, bo aż 267 tys. zł jest gotów pożyczyć rodzinie z naszego przykładu Polbank, a najmniej Bank Nordea – 92 tys. zł.

Trzeba zrezygnować z jednego pokoju

Spadek zdolności kredytowej w okresie ostatnich 15 miesięcy miał większy wpływ na „siłę nabywczą” kredytu odpowiadającego maksymalnej zdolności, niż towarzyszący mu spadek cen mieszkań. Oznacza to, że korzyści ze spadku cen mieszkań z nawiązką zniwelowało zaostrzenie polityki kredytowej banków. Sprawdziliśmy, ile m.kw. mieszkania można było kupić za kredyt odpowiadający maksymalnej zdolności rodziny z naszego przykładu w wybranych miastach Polski w lipcu br. i w maju 2008 r., czyli przed kryzysem. Dane o cenach mieszkań pochodzą z cyklicznego raportu Expandera i szybko.pl

Najmniej metrów kwadratowych może dziś kupić rodzina w ramach maksymalnej kwoty kredytu w Sopocie (21), a najwięcej w Poznaniu (ponad 37). Analogicznie sytuacja wyglądała w maju 2008 r., jednak liczba dostępnych za maksymalna kwotę kredytu metrów kwadratowych była znacznie większa. W największym stopniu, w stosunku do maja ub.r., spadła „siła nabywcza” maksymalnego kredytu w Gdyni, gdzie rodzina z naszego przykładu może kupić o ponad 8 m. kw. mieszkania mniej. Najmniejszy spadek (o niespełna 3 m.kw.) miał miejsce w Sopocie.

Katarzyna Siwek,

Jarosław Sadowski, Expander

inwestycje.pl

Za maksymalny kredyt 5 m.kw. mieszkania mniej

Po czerwcowym spadku, lipiec przyniósł ponowny wzrost zdolności kredytowej, czyli maksymalnej kwoty kredytu mieszkaniowego, jaką banki gotowe są przyznać kredytobiorcy o określonych parametrach – wskazują dane Expandera. W stosunku do maja ub.r. banki na tyle jednak zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów, że mimo spadku cen mieszkań za maksymalny kredyt można kupić w Warszawie 5 m.kw. mieszkania mniej, a w Gdyni ponad 8 m.kw. mniej.

4-osobowa rodzina o dochodach 3,5 tys. zł netto może obecnie uzyskać kredyt mieszkaniowy w złotych na kwotę 211 tys. zł – to przeciętna wartość z ponad 20 banków ujętych w zestawieniu Expandera. Kwota dostępnego kredytu jest o 15 tys. zł większa niż w grudniu 2008 r., kiedy zdolność była najniższa. Mimo wzrostu zdolności kredytowej w tym roku wciąż jest ona znacząco niższa niż przed kryzysem. Jeszcze w maju ubiegłego roku maksymalna zdolność wynosiła bowiem ok. 272 tys.

zł, a w maju 2007 r. aż 313 tys. zł. W stosunku do czerwca tego roku zdolność wzrosła o niespełna 4,5 tys. zł.

 

Pomógł spadek oprocentowania

Zmiany poziomu zdolności kredytowej są związane są ściśle związane z oprocentowaniem kredytu. Im jest ono niższe, czyli niższa jest miesięczna rata, tym bank gotów jest udzielić wyższej kwoty kredytu. Lipcowy wzrost zdolności spowodowany jest przede wszystkim spadkiem przeciętnego (mediany) oprocentowania kredytów z 7,43% w czerwcu do 7,28% w lipcu (kredyt na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego, 30 lat), co z kolei było spowodowane nieznacznym obniżeniem stopy WIBOR. Wysokość kwoty, jaką bank pożyczy zależy też od okresu kredytowania. Zdolność rośnie wraz z wydłużeniem tego okresu. Poza tym, w narzędziach służących do wyliczenia zdolności kredytowej banki uwzględniają też inne czynniki, przede wszystkim wysokość miesięcznego dochodu, ale również koszty utrzymania czy liczbę osób w rodzinie. Różnice w wysokości maksymalnej kwoty w poszczególnych bankach są efektem różnej polityki kredytowej, która znajduje odzwierciedlenie w stosowanych narzędziach.

Należy jednak zaznaczyć, że oferty niektórych banków znacznie odbiegają od średniej. Najkorzystniej zdolność kredytową w złotych oblicza Polbank, który jest gotów przyznać rodzinie z naszego przykładu aż 337 tys. zł. Wysokie kwoty przyznają również BGŻ (281 tys. zł) i Bank BPH (277 tys. zł). Najmniejszego kredytu udzieli natomiast Nordea – tylko 103 tys. zł. Niskie kwoty kredytów przyznają również GE Money Bank (105 tys. zl) i Kredyt Bank (131 tys. zł). W zestawieniu uwzględnione są wartości maksymalne kredytu w poszczególnych bankach. Uzyskanie takiej kwoty może się wiązać z koniecznością spełnienia dodatkowych warunków, np. wykupienia ubezpieczenia na życie. 

O 21 tys. zł więcej kredytu we frankach

W przypadku oferty kredytów we frankach szwajcarskich też nie można mówić o przełomie nw zakresie wyliczania przez banki zdolności kredytowej. Zdolność ta wzrosła co prawda w lipcu w porównaniu z czerwca, jednak w czerwcu była najniższa w badanym okresie. Obecnie rodzina z naszego przykładu przeciętnie może uzyskać kredyt na kwotę 166 tys. zł, a przed miesiącem było to 145 tys. zł. Przyczyna wzrostu jest taka sama, jak w przypadku kredytów w złotych, czyli spadek oprocentowania. Przeciętne (mediana) oprocentowania spadło od czerwca z 4,2% do 4% (kredyt na 300 tys. zł, 30 lat). Analizując sytuację w segmencie kredytów we frankach trzeba jednak pamiętać o skromnej liczbie banków, które mają w ofercie takie kredyty, co ogranicza „użyteczność” wartości średnich.

Ogromne rozbieżności w ofertach

Podobnie, jak w przypadku kredytów w złotych maksymalna kwota kredytu we frankach jest obecnie znacznie niższa niż przed kryzysem. W maju ubiegłego roku maksymalna kwota wynosiła 247 tys. zł, a w maju 2007 r. było to 259 tys. zł. Także i w tym przypadku istnieją znaczne rozbieżności w ofertach. Najwięcej, bo aż 267 tys. zł jest gotów pożyczyć rodzinie z naszego przykładu Polbank, a najmniej Bank Nordea – 92 tys. zł.

Trzeba zrezygnować z jednego pokoju

Spadek zdolności kredytowej w okresie ostatnich 15 miesięcy miał większy wpływ na „siłę nabywczą” kredytu odpowiadającego maksymalnej zdolności, niż towarzyszący mu spadek cen mieszkań. Oznacza to, że korzyści ze spadku cen mieszkań z nawiązką zniwelowało zaostrzenie polityki kredytowej banków. Sprawdziliśmy, ile m.kw. mieszkania można było kupić za kredyt odpowiadający maksymalnej zdolności rodziny z naszego przykładu w wybranych miastach Polski w lipcu br. i w maju 2008 r., czyli przed kryzysem. Dane o cenach mieszkań pochodzą z cyklicznego raportu Expandera i szybko.pl

Najmniej metrów kwadratowych może dziś kupić rodzina w ramach maksymalnej kwoty kredytu w Sopocie (21), a najwięcej w Poznaniu (ponad 37). Analogicznie sytuacja wyglądała w maju 2008 r., jednak liczba dostępnych za maksymalna kwotę kredytu metrów kwadratowych była znacznie większa. W największym stopniu, w stosunku do maja ub.r., spadła „siła nabywcza” maksymalnego kredytu w Gdyni, gdzie rodzina z naszego przykładu może kupić o ponad 8 m. kw. mieszkania mniej. Najmniejszy spadek (o niespełna 3 m.kw.) miał miejsce w Sopocie.

Katarzyna Siwek,

Jarosław Sadowski, Expander

inwestycje.pl

Wicepremier Pawlak: Wzmacniajmy własność prywatną

Ustalenie wysokości płacy minimalnej na poziomie 1317 zł brutto w 2010 r. oraz rozwiązania prywatyzacyjne, polegające na wykorzystaniu, w większym stopniu niż dotychczas, prywatyzacji pracowniczej – to główne tematy obrad Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych, której przewodniczył wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. O uzgodnieniach partnerów społecznych wicepremier poinformował na konferencji prasowej, która odbyła się 13 lipca br. w MG.
Strona społeczne przyjęła propozycję rządu, aby od 1 stycznia 2010 r. wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę wynosiła 1317 zł brutto, co stanowi 41,8 proc. średniego wynagrodzenia – powiedziała obecna na konferencji minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. Wyjaśniła, że taka informacja ogłoszona już w połowie roku, ułatwia pracodawców planowanie działalności gospodarczej i przygotowanie kontraktów na 2010 r. – Już po raz drugi rządowi udało się osiągnąć, w ramach Komisji, porozumienie dotyczące płacy minimalnej. Żaden poprzedni tego nie dokonał – dodała szefowa MPiPS.

Wicepremier Waldemar Pawlak poinformował, że na dzisiejszym posiedzeniu Trójstronnej Komisji zaproponował partnerom społecznym większe wykorzystanie leasingu pracowniczego, tj. metody prywatyzacji, skierowanej głównie do osób zatrudnionych w sprzedawanym przedsiębiorstwie.– Chcemy, aby te firmy, które przez ostatnie 20 lat utrzymują się na rynku, w pierwszej kolejności zostały sprywatyzowane w oparciu o własność pracowniczą i menadżerską – wyjaśnił wiceszef rządu. Dodał, że ta inicjatywa mogłaby być rozpatrywana w ramach Komisji Trójstronnej i jej zespołów problemowych.

Propozycja wicepremiera Pawlaka jest również odpowiedzią na skutki kryzysu, pozwala bowiem na wzmocnienie prywatnej własności w Polsce. – Koresponduje to także z inicjatywą ministra rolnictwa, dotyczącą trwałego zagospodarowania ziemi. Chodzi o ułatwienie sprzedaży gruntów tym, którzy je dzierżawią, a także, przekształcenie prawa wieczystego użytkowania w prawo własności – dodał wiceszef rządu.
 
***

Posiedzenie plenarne i prezydium Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych odbyło się 13 lipca br. w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”. Wzięli w nim udział, obok wicepremiera Waldemara Pawlaka i minister pracy Jolanty Fedak, również wiceminister gospodarki Rafał Baniak oraz przedstawiciele organizacji pracodawców i związków zawodowych. 

Ministerstwo Gospodarki

jn
inwestycje.pl

Wicepremier Pawlak: Wzmacniajmy własność prywatną

Ustalenie wysokości płacy minimalnej na poziomie 1317 zł brutto w 2010 r. oraz rozwiązania prywatyzacyjne, polegające na wykorzystaniu, w większym stopniu niż dotychczas, prywatyzacji pracowniczej – to główne tematy obrad Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych, której przewodniczył wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. O uzgodnieniach partnerów społecznych wicepremier poinformował na konferencji prasowej, która odbyła się 13 lipca br. w MG.
Strona społeczne przyjęła propozycję rządu, aby od 1 stycznia 2010 r. wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę wynosiła 1317 zł brutto, co stanowi 41,8 proc. średniego wynagrodzenia – powiedziała obecna na konferencji minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. Wyjaśniła, że taka informacja ogłoszona już w połowie roku, ułatwia pracodawców planowanie działalności gospodarczej i przygotowanie kontraktów na 2010 r. – Już po raz drugi rządowi udało się osiągnąć, w ramach Komisji, porozumienie dotyczące płacy minimalnej. Żaden poprzedni tego nie dokonał – dodała szefowa MPiPS.

Wicepremier Waldemar Pawlak poinformował, że na dzisiejszym posiedzeniu Trójstronnej Komisji zaproponował partnerom społecznym większe wykorzystanie leasingu pracowniczego, tj. metody prywatyzacji, skierowanej głównie do osób zatrudnionych w sprzedawanym przedsiębiorstwie.– Chcemy, aby te firmy, które przez ostatnie 20 lat utrzymują się na rynku, w pierwszej kolejności zostały sprywatyzowane w oparciu o własność pracowniczą i menadżerską – wyjaśnił wiceszef rządu. Dodał, że ta inicjatywa mogłaby być rozpatrywana w ramach Komisji Trójstronnej i jej zespołów problemowych.

Propozycja wicepremiera Pawlaka jest również odpowiedzią na skutki kryzysu, pozwala bowiem na wzmocnienie prywatnej własności w Polsce. – Koresponduje to także z inicjatywą ministra rolnictwa, dotyczącą trwałego zagospodarowania ziemi. Chodzi o ułatwienie sprzedaży gruntów tym, którzy je dzierżawią, a także, przekształcenie prawa wieczystego użytkowania w prawo własności – dodał wiceszef rządu.
 
***

Posiedzenie plenarne i prezydium Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych odbyło się 13 lipca br. w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”. Wzięli w nim udział, obok wicepremiera Waldemara Pawlaka i minister pracy Jolanty Fedak, również wiceminister gospodarki Rafał Baniak oraz przedstawiciele organizacji pracodawców i związków zawodowych. 

Ministerstwo Gospodarki

jn
inwestycje.pl

Powrót wzrostów na światowe parkiety

Wczoraj na giełdach w USA zapanował optymizm po pozytywnych rekomendacjach dla sektora bankowego. Indeks Dow Jones wzrósł o 2,27%, S&P 500 o 2,49%, a technologiczny Nasdaq zyskał 2,12%.

Giełdy na Wall Street były ciągnięte w górę przez sektor bankowy, który zyskiwał na fali optymistycznych prognoz jednego z analityków, zakładających 15-procentowy potencjał wzrostowy. Do poprawy sytuacji banków w największym stopniu przyczynić mają się zmiany przepisów księgowych oraz innych regulacji prawnych, mających pomóc pożyczkodawcom. Podczas wczorajszej sesji wzrostom przewodziły walory Goldman Sachs, Bank of America, JP Morgan, Citigroup. Na wartości zyskały również akcje banku UBS na fali doniesień o porozumieniu między szwajcarskim bankiem a rządem USA, dotyczącym ujawnienia tożsamości osób, posiadających konta w banku UBS, które są podejrzane o wykorzystywanie ich w celu unikania podatków.   

Dzisiejsza sesja w Azji również przebiegała pod znakiem wzrostów.

Japoński indeks Nikkei 225 zyskał 2,34%, przerywając w ten sposób trwające dziesięć kolejnych sesji spadki. Akcje spółki Komatsu wzrosły o 6% po informacji, że spółka ta wykazała w drugim kwartale dodatni wynik finansowy, dzięki redukcji kosztów oraz odradzającemu się popytowi ze strony Chin i innych gospodarek wschodzących. Koreański indeks KOSPI zwyżkował o 1% po tym, jak na poprzedniej sesji odnotował największy procentowy spadek od czterech miesięcy.

Podczas wczorajszej sesji w Europie również dominowały wzrosty, którym przewodziły banki oraz producenci ropy naftowej. Dzisiejszą sesję indeksy na Starym Kontynencie rozpoczęły na plusie – szczególnym zainteresowaniem w dalszym ciągu cieszyły się spółki z sektora finansowego. Na wartości zyskują również spółki wydobywcze w ślad za rosnącymi cenami metali. Dziś poznamy wyniki finansowe z kilku amerykańskich spółek m.in. z Goldman Sachs, którego dobry rezultat kwartalny może znacząco poprawić sentyment inwestycyjny.

 

Sporządzili:

Michał Fronc
Joanna Pluta
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A. 

Powrót wzrostów na światowe parkiety

Wczoraj na giełdach w USA zapanował optymizm po pozytywnych rekomendacjach dla sektora bankowego. Indeks Dow Jones wzrósł o 2,27%, S&P 500 o 2,49%, a technologiczny Nasdaq zyskał 2,12%.

Giełdy na Wall Street były ciągnięte w górę przez sektor bankowy, który zyskiwał na fali optymistycznych prognoz jednego z analityków, zakładających 15-procentowy potencjał wzrostowy. Do poprawy sytuacji banków w największym stopniu przyczynić mają się zmiany przepisów księgowych oraz innych regulacji prawnych, mających pomóc pożyczkodawcom. Podczas wczorajszej sesji wzrostom przewodziły walory Goldman Sachs, Bank of America, JP Morgan, Citigroup. Na wartości zyskały również akcje banku UBS na fali doniesień o porozumieniu między szwajcarskim bankiem a rządem USA, dotyczącym ujawnienia tożsamości osób, posiadających konta w banku UBS, które są podejrzane o wykorzystywanie ich w celu unikania podatków.   

Dzisiejsza sesja w Azji również przebiegała pod znakiem wzrostów.

Japoński indeks Nikkei 225 zyskał 2,34%, przerywając w ten sposób trwające dziesięć kolejnych sesji spadki. Akcje spółki Komatsu wzrosły o 6% po informacji, że spółka ta wykazała w drugim kwartale dodatni wynik finansowy, dzięki redukcji kosztów oraz odradzającemu się popytowi ze strony Chin i innych gospodarek wschodzących. Koreański indeks KOSPI zwyżkował o 1% po tym, jak na poprzedniej sesji odnotował największy procentowy spadek od czterech miesięcy.

Podczas wczorajszej sesji w Europie również dominowały wzrosty, którym przewodziły banki oraz producenci ropy naftowej. Dzisiejszą sesję indeksy na Starym Kontynencie rozpoczęły na plusie – szczególnym zainteresowaniem w dalszym ciągu cieszyły się spółki z sektora finansowego. Na wartości zyskują również spółki wydobywcze w ślad za rosnącymi cenami metali. Dziś poznamy wyniki finansowe z kilku amerykańskich spółek m.in. z Goldman Sachs, którego dobry rezultat kwartalny może znacząco poprawić sentyment inwestycyjny.

 

Sporządzili:

Michał Fronc
Joanna Pluta
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A. 

Bariery dla energooszczędnych

Coraz więcej Polaków chciałoby być właścicielami energooszczędnych domów i mieszkań, a kwestia ta staje się szczególnie paląca w kontekście nieustannie rosnących cen energii. Nadal jednak liczba "ciepłych" nieruchomości w naszym kraju jest niewielka. Przyczyny są różne.

Potwierdzają to badania przeprowadzone na zlecenie Rockwool Polska. Wprawdzie aż 86% architektów i 77% deweloperów jako główny i najważniejszy powód małej popularności energooszczędnego budownictwa w Polsce podaje ograniczone środki finansowe nabywców mieszkań, to jednak tylko 57% nabywców podziela ten pogląd.

Większość deweloperów i inwestorów (odpowiednio 62 i 58%) wskazuje na brak odpowiednich systemów wsparcia ze strony państwa, a ponad połowa architektów i deweloperów zwraca uwagę na brak wiedzy na temat korzyści ekonomicznych płynących z energooszczędnego budownictwa.

Rozwiązanie tego ostatniego problemu nie wymaga znaczących nakładów finansowych. Potrzebna jest systematyczna zmiana programów nauczana i dostęp do informacji. Aktualnie tylko 34% badanych projektantów architektonicznych przyznaje, że informacje na temat energooszczędnego budownictwa zdobyli na studiach. 77% czerpie swoją wiedzę z prasy fachowej, nieco mniej z materiałów informacyjno-handlowych producentów materiałów budowlanych do izolacji.

źródło:interia.pl

Bariery dla energooszczędnych

Coraz więcej Polaków chciałoby być właścicielami energooszczędnych domów i mieszkań, a kwestia ta staje się szczególnie paląca w kontekście nieustannie rosnących cen energii. Nadal jednak liczba "ciepłych" nieruchomości w naszym kraju jest niewielka. Przyczyny są różne.

Potwierdzają to badania przeprowadzone na zlecenie Rockwool Polska. Wprawdzie aż 86% architektów i 77% deweloperów jako główny i najważniejszy powód małej popularności energooszczędnego budownictwa w Polsce podaje ograniczone środki finansowe nabywców mieszkań, to jednak tylko 57% nabywców podziela ten pogląd.

Większość deweloperów i inwestorów (odpowiednio 62 i 58%) wskazuje na brak odpowiednich systemów wsparcia ze strony państwa, a ponad połowa architektów i deweloperów zwraca uwagę na brak wiedzy na temat korzyści ekonomicznych płynących z energooszczędnego budownictwa.

Rozwiązanie tego ostatniego problemu nie wymaga znaczących nakładów finansowych. Potrzebna jest systematyczna zmiana programów nauczana i dostęp do informacji. Aktualnie tylko 34% badanych projektantów architektonicznych przyznaje, że informacje na temat energooszczędnego budownictwa zdobyli na studiach. 77% czerpie swoją wiedzę z prasy fachowej, nieco mniej z materiałów informacyjno-handlowych producentów materiałów budowlanych do izolacji.

źródło:interia.pl

Wakacyjny spokój na rynku wynajmu mieszkań

Czerwiec kojarzy się głównie z początkiem wakacji. Okres ten jest specyficzny dla rynku nieruchomości. Zawieranych jest zdecydowanie mniej transakcji kupna-sprzedaży. Jest to szczególnie dotkliwe po okresie ożywienia wiosennego, kiedy zainteresowanie zakupem mieszkań jest wyjątkowo duże.

Również na rynku wynajmu mieszkań panuje teraz spokój. Największa grupa najemców - studenci - rozpoczęła trzymiesięczne wakacje. Sytuacja na rynku najmu mieszkań w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku jest stabilna. Bardziej przezorne osoby mogą zacząć szukać lokum nieco wcześniej, ale zwiększony ruch zaobserwujemy pewnie dopiero we wrześniu.

W Warszawie za metr kwadratowy mieszkania na wynajem w czerwcu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 37 PLN, a w Krakowie 34 PLN. W Trójmieście średnia cena m kw. w czerwcu osiągnęła ten sam poziom, co w stolicy Małopolski - 34 PLN. Nadal najtaniej jest w Poznaniu, gdzie średnio na wynajem m kw. mieszkania trzeba przeznaczyć 30 PLN.

Warszawa

Średnia cena m kw. mieszkania na wynajem wyniosła w czerwcu 46 PLN. Za wynajęcie 50-metrowego mieszkania musimy obecnie zapłacić średnio 2300 PLN. Jest to najwyższy poziom średniego czynszu spośród analizowanych miast. Prawie połowa ofert (49 proc.) dotyczyła mieszkań o czynszu do 2500 PLN. Dużo jest też lokali z przedziału 2500-3000 PLN (prawie 20 proc.). Pozostałe przedziały nie odgrywają już takiego znaczenia. Spośród nich wyróżnia się jedynie ostatni z wyróżnionych przedziałów cenowych (>4500 PLN) - obejmuje 12 proc. lokali mieszkalnych przeznaczonych na wynajem.

Kraków

Sytuacja na rynku wynajmu mieszań w Krakowie, podobnie jak w Warszawie, jest stabilna od trzech miesięcy. Średni czynsz ofertowy 50-metrowego lokalu to 1700 PLN, co daje 34 PLN za m kw. Stolica Małopolski charakteryzuje się bardzo dużym udziałem mieszkań z pierwszego przedziału cenowego (<2000 PLN) - 70 proc. wszystkich oferowanych mieszkań na krakowskim rynku wynajmu. Dwucyfrowy, choć zdecydowanie mniejszy, udział dotyczy także lokali o czynszu 2000-2500 PLN (15 proc.).

Wrocław

W czerwcu średnia cena metra kwadratowego wyniosła 37 PLN i była niższa o 1 PLN/m kw. w stosunku do poprzednich dwóch miesięcy. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania średnio trzeba przeznaczyć 1850 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (47 proc.). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (23 proc.).

Poznań

W Poznaniu średnia cena m kw. mieszkania na wynajem w czerwcu wyniosła 30 PLN. Wynajęcie 50-metrowego mieszkania średnio kosztuje obecnie 1500 PLN. Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest największy spośród analizowanych miast i wynosi 82 proc.

Trójmiasto

W ostatnich trzech miesiącach czynsze ofertowe w Trójmieście ulegały lekkim wahaniom. W kwietniu średnia cena m kw. mieszkania na wynajem wynosiła 33 PLN, w następnym miesiącu 35 PLN, a w czerwcu osiągnęła wartość 34 PLN. Za wynajem 50-metrowego lokalu trzeba średnio zapłacić 1700 PLN. Najtaniej jest w Gdyni, a najdrożej w Sopocie. Tam też znajduje się najmniej mieszkań do wynajęcia. Najwięcej jest ich natomiast w Gdańsku. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (59 proc. ogółu mieszkań na wynajem).

Czerwiec to kolejny miesiąc stabilizacji na rynku najmu mieszkań. W niektórych miastach średnie ceny ofertowe utrzymują się na tym samym poziomie już od kilku miesięcy. Na pewno w tym roku właściciele mieszkań zlokalizowanych w dzielnicach oddalonych od centrum bądź właściciele lokali o niższym standardzie będą musieli dostosować czynsze do zmieniającej się sytuacji rynkowej. Rok temu koszt najmu takich mieszkań był mocno wygórowany. Przyczyną takiego stanu był zwiększony popyt wynikający z wysokich cen nieruchomości i powoli zaostrzającej się polityki kredytowej. Obecna stabilizacja cen powinna ucieszyć potencjalnych najemców. Na szukanie prawdziwych okazji trzeba jednak poświęcić trochę czasu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, analityk rynku nieruchomości

interia.pl

Wakacyjny spokój na rynku wynajmu mieszkań

Czerwiec kojarzy się głównie z początkiem wakacji. Okres ten jest specyficzny dla rynku nieruchomości. Zawieranych jest zdecydowanie mniej transakcji kupna-sprzedaży. Jest to szczególnie dotkliwe po okresie ożywienia wiosennego, kiedy zainteresowanie zakupem mieszkań jest wyjątkowo duże.

Również na rynku wynajmu mieszkań panuje teraz spokój. Największa grupa najemców - studenci - rozpoczęła trzymiesięczne wakacje. Sytuacja na rynku najmu mieszkań w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku jest stabilna. Bardziej przezorne osoby mogą zacząć szukać lokum nieco wcześniej, ale zwiększony ruch zaobserwujemy pewnie dopiero we wrześniu.

W Warszawie za metr kwadratowy mieszkania na wynajem w czerwcu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 37 PLN, a w Krakowie 34 PLN. W Trójmieście średnia cena m kw. w czerwcu osiągnęła ten sam poziom, co w stolicy Małopolski - 34 PLN. Nadal najtaniej jest w Poznaniu, gdzie średnio na wynajem m kw. mieszkania trzeba przeznaczyć 30 PLN.

Warszawa

Średnia cena m kw. mieszkania na wynajem wyniosła w czerwcu 46 PLN. Za wynajęcie 50-metrowego mieszkania musimy obecnie zapłacić średnio 2300 PLN. Jest to najwyższy poziom średniego czynszu spośród analizowanych miast. Prawie połowa ofert (49 proc.) dotyczyła mieszkań o czynszu do 2500 PLN. Dużo jest też lokali z przedziału 2500-3000 PLN (prawie 20 proc.). Pozostałe przedziały nie odgrywają już takiego znaczenia. Spośród nich wyróżnia się jedynie ostatni z wyróżnionych przedziałów cenowych (>4500 PLN) - obejmuje 12 proc. lokali mieszkalnych przeznaczonych na wynajem.

Kraków

Sytuacja na rynku wynajmu mieszań w Krakowie, podobnie jak w Warszawie, jest stabilna od trzech miesięcy. Średni czynsz ofertowy 50-metrowego lokalu to 1700 PLN, co daje 34 PLN za m kw. Stolica Małopolski charakteryzuje się bardzo dużym udziałem mieszkań z pierwszego przedziału cenowego (<2000 PLN) - 70 proc. wszystkich oferowanych mieszkań na krakowskim rynku wynajmu. Dwucyfrowy, choć zdecydowanie mniejszy, udział dotyczy także lokali o czynszu 2000-2500 PLN (15 proc.).

Wrocław

W czerwcu średnia cena metra kwadratowego wyniosła 37 PLN i była niższa o 1 PLN/m kw. w stosunku do poprzednich dwóch miesięcy. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania średnio trzeba przeznaczyć 1850 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (47 proc.). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (23 proc.).

Poznań

W Poznaniu średnia cena m kw. mieszkania na wynajem w czerwcu wyniosła 30 PLN. Wynajęcie 50-metrowego mieszkania średnio kosztuje obecnie 1500 PLN. Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest największy spośród analizowanych miast i wynosi 82 proc.

Trójmiasto

W ostatnich trzech miesiącach czynsze ofertowe w Trójmieście ulegały lekkim wahaniom. W kwietniu średnia cena m kw. mieszkania na wynajem wynosiła 33 PLN, w następnym miesiącu 35 PLN, a w czerwcu osiągnęła wartość 34 PLN. Za wynajem 50-metrowego lokalu trzeba średnio zapłacić 1700 PLN. Najtaniej jest w Gdyni, a najdrożej w Sopocie. Tam też znajduje się najmniej mieszkań do wynajęcia. Najwięcej jest ich natomiast w Gdańsku. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (59 proc. ogółu mieszkań na wynajem).

Czerwiec to kolejny miesiąc stabilizacji na rynku najmu mieszkań. W niektórych miastach średnie ceny ofertowe utrzymują się na tym samym poziomie już od kilku miesięcy. Na pewno w tym roku właściciele mieszkań zlokalizowanych w dzielnicach oddalonych od centrum bądź właściciele lokali o niższym standardzie będą musieli dostosować czynsze do zmieniającej się sytuacji rynkowej. Rok temu koszt najmu takich mieszkań był mocno wygórowany. Przyczyną takiego stanu był zwiększony popyt wynikający z wysokich cen nieruchomości i powoli zaostrzającej się polityki kredytowej. Obecna stabilizacja cen powinna ucieszyć potencjalnych najemców. Na szukanie prawdziwych okazji trzeba jednak poświęcić trochę czasu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, analityk rynku nieruchomości

interia.pl

Fiskus ma sposób na dodatkowe wpływy

Fiskus bezprawnie pobiera opłaty za pełnomocnictwo - zauważa "Gazeta Prawna".
Podatnik, ustanawiając pełnomocnika, który będzie go reprezentował przed organami podatkowymi, musi zapłacić 17 zł opłaty skarbowej. Jednak urzędy skarbowe znalazły sposób, aby dodatkowo zarobić na pełnomocnikach. W przypadku, gdy występują oni o wydanie kilku zaświadczeń, np. o niezaleganiu, muszą zapłacić 17 zł od każdego takiego wniosku. Często więc opłata wzrasta nawet dziesięciokrotnie.

Eksperci podatkowi twierdzą, iż taki fiskalizm jest dobrym sposobem na uzyskiwanie przez urzędy dodatkowych wpływów, ale nie jest on niczym uzasadniony. Bowiem jedno pełnomocnictwo udzielone jednej osobie kreuje jeden stosunek pełnomocnictwa. Opłata skarbowa liczona jest od pełnomocnictwa, a nie od liczby czynności podejmowanych w jego następstwie.

Według ekspertów, organy podatkowe błędnie utożsamiają opłatę należną od dokumentu pełnomocnictwa, z opłatami należnymi od dokonania czynności urzędowej, jaką jest wydanie zaświadczenia - wyjaśnia dziennik.

O tym więcej w dzisiejszej "Gazecie Prawnej".

Fiskus ma sposób na dodatkowe wpływy

Fiskus bezprawnie pobiera opłaty za pełnomocnictwo - zauważa "Gazeta Prawna".
Podatnik, ustanawiając pełnomocnika, który będzie go reprezentował przed organami podatkowymi, musi zapłacić 17 zł opłaty skarbowej. Jednak urzędy skarbowe znalazły sposób, aby dodatkowo zarobić na pełnomocnikach. W przypadku, gdy występują oni o wydanie kilku zaświadczeń, np. o niezaleganiu, muszą zapłacić 17 zł od każdego takiego wniosku. Często więc opłata wzrasta nawet dziesięciokrotnie.

Eksperci podatkowi twierdzą, iż taki fiskalizm jest dobrym sposobem na uzyskiwanie przez urzędy dodatkowych wpływów, ale nie jest on niczym uzasadniony. Bowiem jedno pełnomocnictwo udzielone jednej osobie kreuje jeden stosunek pełnomocnictwa. Opłata skarbowa liczona jest od pełnomocnictwa, a nie od liczby czynności podejmowanych w jego następstwie.

Według ekspertów, organy podatkowe błędnie utożsamiają opłatę należną od dokumentu pełnomocnictwa, z opłatami należnymi od dokonania czynności urzędowej, jaką jest wydanie zaświadczenia - wyjaśnia dziennik.

O tym więcej w dzisiejszej "Gazecie Prawnej".

Trwa wybór przewodniczącego PE, historyczny moment dla Polski

Na inauguracyjnej sesji Parlamentu Europejskiego (PE) w Strasburgu rozpoczęło się po godz. 10:00 głosowanie w sprawie wyboru polskiego eurodeputowanego Jerzego Buzka na przewodniczącego PE.

- Przede wszystkim gratulujemy sobie, że spotkaliśmy się na tej sali. Jesteśmy reprezentantami 0,5 mld obywateli naszego kontynentu. To wielka odpowiedzialność - mówił Jerzy Buzek w przemówieniu przedstawiającym swoją kandydaturę.

Były premier krótko przedstawił swój życiorys. Powiedział, że jest naukowcem, przypominał swoją działalność w "Solidarności" (brawa na sali), po której "walka o prawa człowieka zawsze była mu bliska". Następnie przypomniał lata premierowskie (1997-2001) i działania jego rządu ws. akcesji unijnej. Następnie mówił o działalności w Parlamencie Europejskim od 2004 roku, gdzie zajmował się między innymi sprawami energetyki i Partnerstwa Wschodniego.

- To wszystko co powiedziałem nadal jest aktualne, zwłaszcza w dobie kryzysu. Musimy też umocnić pozycję PE, ale to wszystko da się zrobić, jeśli Traktat Lizboński wejdzie w życie. Traktat daje nam nadzwyczajne narzędzie do realizacji naszych planów i założeń - mówił Jerzy Buzek.

- Największy kryzys, jakim mam do kryzys braku zaufania obywateli do nas. Nasi obywatele często nas nie rozumieją. To zależy od nas, zmieńmy to. To my wiemy co najbardziej boli naszych wyborców. Zmieńmy to, wtedy łatwiej będzie nam sprostać zadaniom postawionymi przed nami - powiedział Buzek, za co otrzymał burzę braw na koniec swojego wystąpienia.

Kandydaturę Buzka forsowała Platforma Obywatelska wśród europejskich chadeków. Początkowo jego głównym konkurentem był Mario Mauro, przedstawiciel włoskiej centroprawicy.

Buzek jest już drugą kadencję poseł do Parlamentu Europejskiego. W okręgu śląskim w wyborach zdobył rekordowe poparcie. Głosowało na niego ponad 393 tys. osób. (w 2004 173 tys.).

Głosowanie jest tajne, za pomocą kart do głosowania, które eurodeputowani po kolei wrzucają do urny ustawionej w sali plenarnej. Nad prawidłowym przebiegiem głosowania czuwa ośmiu wybranych losowo deputowanych.

Były polski premier może być pewny zwycięstwa. Jego jedyną rywalką jest szwedzka eurodeputowana Eva-Britt Svensson, zgłoszona przez liczącą zaledwie 35 posłów frakcję komunistów i radykalnej lewicy.

Polaka popiera aż pięć największych frakcji politycznych w PE. Jest to oczywiście macierzysta, chadecka grupa Buzka, a także europejscy socjaliści, liberałowie, Zieloni oraz konserwatyści i reformatorzy. Zasiadający w tych frakcjach eurodeputowani razem stanowią prawie 90 proc. 736 członków PE. Dlatego Buzek powinien zostać wybrany już w pierwszej turze głosowania.

Zgodnie z regulaminem PE, aby być wybranym, kandydat musi uzyskać większość bezwzględną głosujących, czyli 50 proc. plus jeden głos.

- UE opiera się na wartościach: godności, demokracji, rządach prawa, prawach człowieka, prawie do pokoju - to jest podstawa naszego działania. Dzięki solidarności jesteśmy zjednoczeni. Proszę koleżanki i kolegów, byśmy działali, szanując innych. Przejdźmy więc do pracy - powiedział otwierając inauguracyjną sesję ustępujący przewodniczący, pełniący obowiązki przewodniczącego-seniora Hans-Gert Poettering i wezwał eurodeputowanych do głosowania.

Inauguracyjna sesja rozpoczęła się od wysłuchania przez eurodeputowanych na stojąco hymnu UE - "Ody do Radości".

 

źródło:onet.pl

Trwa wybór przewodniczącego PE, historyczny moment dla Polski

Na inauguracyjnej sesji Parlamentu Europejskiego (PE) w Strasburgu rozpoczęło się po godz. 10:00 głosowanie w sprawie wyboru polskiego eurodeputowanego Jerzego Buzka na przewodniczącego PE.

- Przede wszystkim gratulujemy sobie, że spotkaliśmy się na tej sali. Jesteśmy reprezentantami 0,5 mld obywateli naszego kontynentu. To wielka odpowiedzialność - mówił Jerzy Buzek w przemówieniu przedstawiającym swoją kandydaturę.

Były premier krótko przedstawił swój życiorys. Powiedział, że jest naukowcem, przypominał swoją działalność w "Solidarności" (brawa na sali), po której "walka o prawa człowieka zawsze była mu bliska". Następnie przypomniał lata premierowskie (1997-2001) i działania jego rządu ws. akcesji unijnej. Następnie mówił o działalności w Parlamencie Europejskim od 2004 roku, gdzie zajmował się między innymi sprawami energetyki i Partnerstwa Wschodniego.

- To wszystko co powiedziałem nadal jest aktualne, zwłaszcza w dobie kryzysu. Musimy też umocnić pozycję PE, ale to wszystko da się zrobić, jeśli Traktat Lizboński wejdzie w życie. Traktat daje nam nadzwyczajne narzędzie do realizacji naszych planów i założeń - mówił Jerzy Buzek.

- Największy kryzys, jakim mam do kryzys braku zaufania obywateli do nas. Nasi obywatele często nas nie rozumieją. To zależy od nas, zmieńmy to. To my wiemy co najbardziej boli naszych wyborców. Zmieńmy to, wtedy łatwiej będzie nam sprostać zadaniom postawionymi przed nami - powiedział Buzek, za co otrzymał burzę braw na koniec swojego wystąpienia.

Kandydaturę Buzka forsowała Platforma Obywatelska wśród europejskich chadeków. Początkowo jego głównym konkurentem był Mario Mauro, przedstawiciel włoskiej centroprawicy.

Buzek jest już drugą kadencję poseł do Parlamentu Europejskiego. W okręgu śląskim w wyborach zdobył rekordowe poparcie. Głosowało na niego ponad 393 tys. osób. (w 2004 173 tys.).

Głosowanie jest tajne, za pomocą kart do głosowania, które eurodeputowani po kolei wrzucają do urny ustawionej w sali plenarnej. Nad prawidłowym przebiegiem głosowania czuwa ośmiu wybranych losowo deputowanych.

Były polski premier może być pewny zwycięstwa. Jego jedyną rywalką jest szwedzka eurodeputowana Eva-Britt Svensson, zgłoszona przez liczącą zaledwie 35 posłów frakcję komunistów i radykalnej lewicy.

Polaka popiera aż pięć największych frakcji politycznych w PE. Jest to oczywiście macierzysta, chadecka grupa Buzka, a także europejscy socjaliści, liberałowie, Zieloni oraz konserwatyści i reformatorzy. Zasiadający w tych frakcjach eurodeputowani razem stanowią prawie 90 proc. 736 członków PE. Dlatego Buzek powinien zostać wybrany już w pierwszej turze głosowania.

Zgodnie z regulaminem PE, aby być wybranym, kandydat musi uzyskać większość bezwzględną głosujących, czyli 50 proc. plus jeden głos.

- UE opiera się na wartościach: godności, demokracji, rządach prawa, prawach człowieka, prawie do pokoju - to jest podstawa naszego działania. Dzięki solidarności jesteśmy zjednoczeni. Proszę koleżanki i kolegów, byśmy działali, szanując innych. Przejdźmy więc do pracy - powiedział otwierając inauguracyjną sesję ustępujący przewodniczący, pełniący obowiązki przewodniczącego-seniora Hans-Gert Poettering i wezwał eurodeputowanych do głosowania.

Inauguracyjna sesja rozpoczęła się od wysłuchania przez eurodeputowanych na stojąco hymnu UE - "Ody do Radości".

 

źródło:onet.pl

Rostowski: teraz można ocenić wpływ kryzysu na budżet

Minister finansów Jacek Rostowski przedstawiając w Sejmie projekt nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej wyjaśnił, że rząd przedkłada go dopiero teraz, ponieważ Polska "prowadzi odpowiedzialną politykę gospodarczą".

Według niego polskie firmy pokazały, że potrafią przeciwstawić się kryzysowi znacznie lepiej niż firmy z innych krajów.

"Nowelizacja teraz to wiedza i roztropność" - podkreślił minister.

Dodał, że - zgodnie z przewidywaniami MF - pod koniec pierwszej połowy roku nastąpiła stabilizacja kryzysu światowego. Przyznał jednocześnie, że okazał się on znacznie głębszy niż spodziewał się tego cały świat i nie pozostał bez wpływu na Polskę.

Teraz możemy precyzyjnie określić wpływ kryzysu na dochody budżetu w skali całego roku - powiedział Rostowski, uzasadniając dlaczego rząd nie przygotował wcześniej projektu nowelizacji ustawy budżetowej na 2009 r.

"Dziś rząd może wiarygodnie odpowiedzieć na podstawowe pytania - jakie cele mimo tak dotkliwego kryzysu - mogą być w tym roku zrealizowane zgodnie z wcześniejszymi planami; jakie - mimo kryzysu - mogą być zrealizowane częściowo, a jakie muszą być przesunięte na następne lata. Czas kryzysu to czas, w którym trzeba oszczędzać, by można było wydawać" - podkreślił szef resortu finansów.

Dodał, że teraz, kiedy "uspokoiła się sytuacja światowa, można przeprowadzić nowelizację, która sama nie będzie wymagać nowelizacji".

Minister finansów zapewnił, że główne oszczędności zaplanowane w projekcie nowelizacji tegorocznego budżetu weźmie na siebie państwo.

"Główne oszczędności potrzebne w warunkach kryzysu musi wziąć na siebie państwo tak, by zminimalizować jego skutki dla gospodarstw domowych i rodzin polskich" - powiedział. "Przyjęto zasadę, że w żadnej części sfery budżetowej nie nastąpi spadek dochodów jej pracowników" - mówił.

Zapewnił, że na niezmniejszonym poziomie pozostanie finansowanie świadczeń społecznych. Podkreślił też, że priorytetem jest utrzymanie tempa wzrostu najważniejszych wydatków rozwojowych, przede wszystkim wydatków na rozwój infrastruktury. Do "prorozwojowych" priorytetów minister zaliczył również podwyżki dla nauczycieli.

Ministerstwa ograniczyły realizację nowych zadań do najpilniejszych i skoncentrowały wysiłek na poprawie efektywności wydatków - powiedział minister.

"W ten sposób w grudniu rząd dokonał wstępnych oszczędności na kwotę 1 mld 700 mln zł, a w styczniu na kwotę 10 mld zł. Uzyskane w ten sposób oszczędności dotyczyły głównie wydatków bieżących. Wprowadzenie tych oszczędności na początku roku pozwoliło resortom i wojewodom zaplanować wydatki na cały rok w spokojny sposób. Uniknięto też potrzeby znacznie większych cięć wydatków w drugiej połowie tego roku" - wyjaśnił szef resortu finansów.

Dodał, że dla utrzymania planowanych wcześniej wydatków na budowę dróg opracowano nowe zasady współfinansowania tych wydatków przez Krajowy Fundusz Drogowy. "Będzie on pozyskiwał środki na ten cel w międzynarodowych instytucjach finansowych i od inwestorów prywatnych" - powiedział.

Mam nadzieję, że prezydent Lech Kaczyński wzniesie się ponad interes partii politycznej, z której się wywodzi i wesprze rząd w drugiej fazie walki z kryzysem - powiedział Rostowski.

"Weto czyni z prezydenta Rzeczpospolitej efektywnie trzecią izbę władzy ustawodawczej. Tak naprawdę bez jego zgody nie można zmienić ustaw i nie będzie możliwe skuteczne przeprowadzenie Polski przez kryzys" - podkreślił minister. Dodał, że weto daje prezydentowi wielką władzę, a ona wymaga odpowiedzialności.

"Partie konkurują między sobą, aby przedstawić najlepsze rozwiązania i przekonać do siebie wyborców, ale prezydent nie powinien być liderem opozycji. Powinien współpracować z rządem w walce z kryzysem" - zaznaczył minister.

Projekt nowelizacji tegorocznego budżetu przewiduje wzrost deficytu w 2009 r. z 18,18 mld zł do 27,18 mld zł. Tegoroczne wpływy podatkowe będą mniejsze od zakładanych w obowiązującej ustawie o 46,6 mld. Niedobór ten resort finansów chce zrekompensować pieniędzmi z innych źródeł. W efekcie łączne wpływy do budżetu mają być niższe o 30,1 mld zł i wyniosą 272,9 mld zł, a nie ponad 303 mld zł, jak wcześniej planowano. Nowelizacja ma także usankcjonować zaplanowane przez MF cięcia w wydatkach budżetowych na łączną kwotę ponad 21,13 mld zł.

Źródło: PAP
onet.pl

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies